Minusy Kanady – czyli co nie przypadło mi tutaj do gustu

Trawa jest zawsze bardziej zielona za płotem. Jednak po przeniesieniu się na tę drugą stronę, okazuje się, że tam też jest nieźle zachwaszczone. Czas na minusy Kanady, znaczy chwasty. 🙂

….

DUŻO BEZDOMNYCH I DZIWAKÓW

Ulice centrum Vancouver są pełne bezdomnych osób. Wiele z nich ma swoje stałe miejscówki we wnękach sklepowych. Zwykle leżą opatuleni w koce, kurtki, a wokół nich, cały ich dorobek i kawałek kartonu z napisem “anything helps”. Co bardziej kreatywni, a raczej szaleni, siedzą na skrzyżowaniu bez koszulki przy kilku stopniach Celsjusza i krzyczą o pomoc. Na noc, niektórzy z nich, rozkładają namioty na chodniku. Na East Hastings, ulicy, której część została opanowana przez bezdomnych, namioty stoją i w środku dnia. Policja raczej nic sobie tutaj z tego nie robi.

Kim są Ci ludzie? Nie wiem kim byli wcześniej, ale teraz duża większość z nich to narkomani. Niektórzy mówią, że oni tak żyją z wyboru. Po części jest to prawda, jest to efekt ich błędnych decyzji, których dokonali wcześniej. Stosowanie środków psychoaktywnych, nadużywanie alkoholu, to był ich wybór. Ciężko jest uwierzyć jednak, że ktoś celowo postanowił wieść taki tryb życia.

Ci bezdomni zwykle nie są niebezpieczni. Nawet nie zaczepiają za bardzo (ci w centrum, nie wiem jak ci na Hastings). Jednak, czasem widząc większą ich grupę, która jest obudzona (bo zwykle śpią lub medytują), to wolę przejść na drugą stronę ulicy. Bardziej niepokoją mnie tutejsi dziwacy. Jednostki wystrojone w najdziwniejsze stylizacje, drące buzię wniebogłosy i rozmawiające z kimś kogo nie widać. Osoby zachowujące się po prostu dziwnie. Są oni tutaj bardziej widoczni, niż w Polsce. Wydaje mi się, że to efekt przyzwolenia społecznego. Tutaj każdego trzeba tolerować, lepiej być dziwakiem, niż być nietolerancyjnym.

PODATEK NIEWLICZONY W CENY

Cena na metce nie zawiera podatku od sprzedaży. Co oznacza, że koszulka, do której załączona jest zawieszka z ceną $20, rzeczywiście przy kasie będzie kosztować około $22.40. Większość cen produktów i usług jest podana bez tego podatku (prócz m.in. żywności). W Kolumbii Brytyjskiej, bo w tej prowincji znajduje się Vancouver, do ceny podanej na metce, trzeba dodać jeszcze 12% owej ceny. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale jest to denerwujące. Nigdy nie wiem, przy większych zakupach, ile dokładnie zapłacę przy kasie, bo nie mam kalkulatora ani w głowie, ani w ręku.

NIEPŁATNE PRZERWY

Niestety. Nie ma 30-minutowych przerw wliczonych w czas pracy. Zamiast w robocie siedzieć 8 godzin, to trzeba siedzieć 8.30 albo i 9 godz., jeżeli jest godzinny lunch break. Ja chciałam nawet zrezygnować z przerwy, byle szybciej być w domu, ale tak też nie można. Z urlopami z tego co wiem, to też nie jest tutaj tak kolorowo. Za pierwszy rok ma się 10 dni potem, to jakoś rośnie. Ale nie wiem dokładnie, bo ja mam pracę na pół gwizdka, więc chyba urlopu nie mam wcale :P.

ŻYCIE PRZED KANADĄ NIEWIELE TUTAJ ZNACZY

Takie trochę życie po życiu. Nieważne ile masz dyplomów z Polskich uczelni. Nie są one kanadyjskie, więc nie są one specjalnie istotne. Masz lata doświadczeń na pewnym stanowisku, ale to też nieważne, bo to nie doświadczenia kanadyjskie. Zaczniesz od zera, albo parę stanowisk niżej niż to, które obejmowałeś/aś w Polsce. Twoje prawo jazdy też tutaj nie jest ważne (jedynie przez pierwsze 3 miesiące) i trzeba wyrabiać kanadyjskie.

CZEKI, TELEFON I INTERNET

Kanada powoli zaczyna dostrzegać urok i wygodę przelewów, ale nadal z jakiegoś powodu lubują się w czekach. Za mieszkanie co miesiąc płacimy tutaj tym świstkiem papieru. Niektórzy pracodawcy również płacą czekami. Trzeba wtedy iść do banku, ten czek zrealizować, więc kasę na koncie ma się dwa dni później. Jeżeli czek pochodzi z innego banku, niż w którym ma się konto, to raczej się go nie spienięży, bo gotówkę do ręki dają tylko wtedy, gdy masz konto w tym samym banku, co czek był wydany.

Oferta komórkowa to smuteczek. Aż ciężko uwierzyć, że w świecie , w którym każdy ma nos w telefonie, nadal można oferować takie buble. Oczywiście są też lepsze oferty, ale one kosztują wtedy zdecydowanie za dużo. Ja wybrałam chyba już wgl jakąś trefną sieć, bo co chwilę mój telefon traci zasięg. Ile razy ktoś do mnie dzwonił i od razu był przekierowywany na skrzynkę głosową, pomimo, że telefon leżał włączony obok mnie. Informacje, że mam wiadomość na skrzynce dostaję też parę godzin po fakcie. Całe szczęście Kanadyjczycy mają w zwyczaju nagrywać się na poczty głosowe, więc jakoś żyję. 🙂

Internet jest po prostu drogi. Za drogi. Ale działa w porządku.

KANADYJCZYCY SĄ CZASEM ZA MILI

Brzmi to dość kuriozalnie, ale tak jest. Powierzchowne bycie miłym jest super. Gorzej jak chcesz dojść do jakiś konkretów. Chodzi mi tu o dwie sprawy.

Raczej ciężko jest tu nawiązać przyjaźnie, nie bazujące tylko na “hey, how are you” i small talk’ach. Jest miło, miło i potem jest ściana. Mam wrażenie, że mieszkańcy tego kraju są bardzo ostrożni, aż za ostrożni w relacjach. Po dwóch miesiącach pracy w nowym miejscu w Polsce, mam już swoich ziomków, wiem kto mnie lubi, a kto nie; wiem z kim na co mogę sobie pozwolić. A tutaj? Tutaj wiem tyle, że wszyscy się do mnie uśmiechają i tyle z tego. Nie pożartuję sobie z kimś w bardziej specyficzny sposób, nie poruszę wielu tematów. Wiem, że to wynika z wielokulturowości tego kraju, że trzeba uważać, żeby kogoś nie urazić. Ale po życiu w dość charakternym narodzie, jakim są Polacy, nie do końca czuję tutejszy budyniowy flow.

Druga sprawa to rozmowy o pracę. Znowu kanadyjski uśmiech przyklejony do twarzy, wielki entuzjazm, “Awsome!”, ‘Perfect!”, “Great!”. Z rozmowy wychodzisz jak zwycięzca – na pewno mam tę fuchę, przecież jestem taka super. A potem dostajesz odpowiedź odmowną albo też nie dostajesz żadnej zwrotnej wiadomości. W Polsce jestem w stanie powiedzieć, czy przypadłam do gustu czy nie, lub czy niewiadomo. A tutaj jest wszystko, great, great, great, a potem nagle spadaj leszczu. Dopiero z czasem, nauczyłam się trochę wychwytywać sygnały, że może nie jest jednak tak fajnie, jak się wydaje. Coś w spojrzeniu, jakiś element w minie, ton głosu – w jaki sposób powiedziono “perfect”. Ale to dość ciężka sprawa mierzyć się z taką niebezpośredniością. Ktoś by powiedział, że to nieszczerość, mi się wydaje, że oni są po prostu tak wychowani. Konfrontacja i wyrażanie swojego zdania, to chyba nie jest ich najlepsza strona.

KANADA NIE MA CHARAKTERU

To jest moja bardziej złożona myśl, dlatego dokładniej napiszę, co przez to rozumiem w osobnym poście (za jakiś czas). W sumie brak charakteru, to też jakiś jej charakter. Jak myślę o Kanadzie, to pojawiają mi się w głowie tylko ładne widoki. Ale każdy kraj ma jakieś ładne widoczki. A co z resztą? Kto to jest Kanadyjczyk? Jaka kuchnia mi się kojarzy z Kanadą? Jakie są tu zwyczaje? Co jest charakterystycznego w tutejszej kulturze? Jak wychodzę na ulice, to jakiego “klimatu”, zapachu powinnam się doszukiwać? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Ale wiem dlaczego, nie potrafię odpowiedzieć – ponieważ Kanada jest krajem bardzo młodym i multikulturowym. Rozwinę w kolejnym poście 😉

A teraz błahe minusy Kanady 😉 :

  • Alkohol kupisz tylko w specjalnie oddelegowanych do tego sklepach. Nie ma tak, że przy okazji zakupów spożywczych, wzięła Cię ochota na piwko, to skoczysz do działu z alkoholem i już. Nope.
  • Odwrotnie zapisują datę – zaczynają od miesiąca, a nie od dnia. Ciągle mi się to myli.
  • Zamiast zapisywać cyfrę jeden w ten sposób – “1”, to robią tylko kreskę bez daszka. W związku z czym myli mi się ta ich jedynka czasem ze slashem “/” . Ciekawe jak zapisują obok siebie literę drukowaną “I” i cyfrę jeden.
  • Daleko do domu.
  • Nie ma tutaj dobrych żelków. Mają Haribo, ale mało smaków. A inne tutejsze firmy są ble. Ogółem, te ich słodycze nie powalają.
  • Brakuje mi Polskiego jedzenia. Ostatnio mam parcie na pyzy z truskawkami albo kluski śląskie. O Nim2 i Śmiejżelkach to nawet nie wspomnę.
  • Pada. Dużo.

Jeżeli zasmucił Cię ten post, to pamiętaj, że Kanada ma też swoje plusy i o nich przeczytasz tutaj:

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *