Miasteczko Bodie, to jedno z miejsc, które powstało w wyniku kalifornijskiej gorączki złota. Niezamieszkałe tereny, prędko przekształciły się w tętniące życiem miasto. Tak jak szybko Bodie się rozwinęło, tak samo szybko upadło. Dzisiaj, to opuszczone miasto. Nie mieszka w nim nikt, prócz dozorców parku i duchów…
Tego samego dnia, którego opuściliśmy Yosemite, wybraliśmy się do miasteczka Bodie. Miejscowość położona jest we wschodnim łańcuchu Sierra Nevada, na wysokości 2550m n.p.m. Takie ulokowanie sprawia, że pomimo położenia w Kalifornii, to chłodne temperatury i śnieg nie są mu obce.
O miasteczku Bodie dowiedziałam się przypadkiem, gdy szukałam punktów, które możemy odwiedzić podczas naszej podróży. Dziki zachód, opuszczona miejscówka, która zna czasy gorączki złota… czy może być coś bardziej amerykańskiego? Od razu wiedziałam, że musimy tam pojechać.
Miasteczko Bodie – dojazd
Z drogi o numerze 395, odbija oznakowana droga do Bodie. Część trasy jest drogą gruntową. Nie są to jakieś ciężkie wertepy (bez problemu dojechaliśmy Toyotą Corollą), ale podejrzewam, że w mokrą pogodę, może być to cięższa przeprawa.
Ostatni mieszkańcy upuścili miasto Bodie w latach 40-tych ubiegłego wieku. W latach 60-tych, Bodie stało się Narodowym Parkiem Historycznym, do którego wstęp kosztuje $8 za osobę dorosłą. Opłata pobierana jest przez strażnika w budce, który przy okazji wręcza darmową mapkę Bodie z podpisanymi budynkami i lekko nakreśloną historią. Gdy nie ma strażnika, zapłatę uiszcza się w skrzyneczce. Taki test uczciwości 😉 .
Na miejscu znajduje się dość spory parking oraz toaleta. Z usług, znajdziemy sklep z pamiątkami, a o określonych godzinach, jest okazja posłuchać strażnika opowiadającego historie (za darmo). Miasto Bodie zwiedza się się samemu, ale żeby wejść do kopalni, trzeba wykupić wycieczkę z przewodnikiem (chyba z $5).
Miasteczko Bodie
Początki Bodie sięgają 1859 roku, kiedy to Pan Bodey z ekipą, odkryli “złoty potencjał” tego miejsca. 20 lat później, z małej górniczej osadki, powstało miasto, którego czasy świetności przypadają na lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XIX wieku. W najlepszym okresie mieszkało tam około 8 tysięcy ludzi. Wybudowano 2 tysiące budynków, w tym aż 65 saloonów! Miasteczko Bodie było idealnie przystosowane do potrzeb mieszkańców – znajdowały się tam szkoły, hotele, kościoły, poczta, linia kolejowa, a nawet owiana złą sławą ulica czerwonych latarni. Idealnie przystosowane, to może za dużo powiedziane, bowiem strzelaniny, rozboje i inne kryminalne wykroczenia, były tam na porządku dziennym. W związku z czym, znajdowało się tam również więzienie, no i cmentarz. Miasto nie cieszyło się najlepszą sławą. Jedna z dziewczynek, która miała przeprowadzić się do tego westernowego miasteczka zapisała w pamiętniku – “Żegnaj Boże, jadę do Bodie”.
Westernowe miasto Bodie posiadało również swoją własną gazetę, a pod koniec XIX wieku mogło pochwalić się również dostępem do elektryczności. Znajdowała się tam nawet dzielnica Chinatown (teraz, to chyba każde większe miasto ma swoje Chinatown 🙂 ).
UPADEK
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Każda gorączka (nawet ta złota), w końcu spadnie. Nie inaczej było z Bodie. Miasto zostało wykończone głównie przez brak nowych złóż i przez częste pożary. Prohibicja i czasy Wielkiego Kryzysu, też nie pozostawały bez znaczenia. Bodie stopniowo zaczęło się wyludniać. W 1915 roku, po raz pierwszy nazwano miasto Bodie mianem “ghost town” (wymarłe miasto). Dwa lata później zamknięto linię kolejową. Ostatnimi gwoździami do trumny były wielki pożar, który strawił 90% miasta oraz zamknięcie ostatniej kopalni w 1942 roku. Pożar został spowodowany przez małego chłopca, który bawił się zapałkami.
A czy Ty wiesz, czym bawi się Twoje dziecko? 😉
Ostatni mieszkańcy opuścili miasto w latach 40-tych, a w 1962 Bodie otrzymało miano Narodowego Parku Historycznego.
BODIE DZISIAJ
Obecne Bodie to tylko 10% tego, czym było sto lat temu. Ostały się drewniane domki mieszkańców, kopalnia, szkoła, sklep, kościół, czy bar. Do domków nie można wchodzić (gdy tam byłam, można było wejść tylko do jednego), ale nie oznacza to, że turystom pozostaje tylko obserwacja zbitych drewnianych desek. Wystarczy spojrzeć przez okno każdego z domów, aby poznać chociaż trochę tamten świat. Budynki nadal są wyposażone! Oczywiście, wszystko jest podniszczone i przykryte grubą warstwą kurzu, ale to niesamowite doświadczenie! (wnętrza domów, możecie zobaczyć w moim filmiku na YouTube, który znajduje się również w dole wpisu). Fotele, łóżka, zabawki, produkty spożywcze, ciekawe wzory tapet, to wszystko na wyciągnięcie ręki. Są to “oryginalne” przedmioty, które należały niegdyś do byłych mieszkańców Bodie. Prawie każdy budynek zawiera jakieś przedmioty. Szkoła, sklep i bar są w pełni wyposażone i naprawdę można długo tam postać z nosem przyklejonym do szyby.
Mapka Bodie, która zostaje wręczana przyjezdnym po wjechaniu do parku, zawiera informacje o wszystkich budynkach. Dzięki czemu wiadomo jest, co jest co albo do kogo należał dany dom.
Oprócz otwartego, zwykłego domku jednego z mieszkańców, można wejść jeszcze do “muzeum”, w którym można kupić pamiątki i zapoznać się z bardziej osobistymi przedmiotami należącymi do mieszkańców.
Co do tłumów, to wydaje mi się, że jest tam dość umiarkowanie. Jak my byliśmy, to było mało osób. Nikt sobie w drogę, ani w zdjęcia nie wchodził.
DUCHY BODIE
Miasto Bodie, jak na każde szanujące się opuszczone miasto przystało, ma swoje duchy i metkę nawiedzonego. Kto jest czarnym, a raczej przezroczystym, bohaterem tego miasteczka?
Najbardziej popularna, mhroczna historia mówi o klątwie Bodie. Podobno byli mieszkańcy tego westernowego miasteczka, nie życzą sobie, aby ktoś zabierał cokolwiek ze sobą z ich miasta, nawet kamyczek. Na każdego złodziejaszka, rzucają klątwę. Kto wie, może jest tu coś na rzeczy, bo ludzie bardzo często odsyłają z przeprosinami z powrotem, zabrane przez siebie fanty.
Opowieści wspominają również o domku nawiedzanym przez chińską pokojówkę. Zjawa lubi sobie siadać na śpiących gościach i podduszać ich we śnie. Kolejnym hobby chińskiej kobiety jest tradycyjne trzaskanie drzwiami oraz otwieranie i zamykanie ich bez celu. W jeszcze innym domku, mieszka przyjazny duch, Pani Mendocini, która za życia uwielbiała gotować. Do dzisiaj, podobno od czasu do czasu, można poczuć przyjemne aromaty nieopodal jej domu.
Nie zabrakło również historii o dziecięcych zjawach. Na cmentarzu znajduje się marmurowy pomnik Anioła, który strzeże grobu 3-letniej dziewczynki, która została zabita od przypadkowego uderzenia kilofem. Nie do końca rozumiem jak można kogoś niechcąco walnąc kilofem, no ale dobra… Podobno dziewczynka lubiła bawić się z żyjącymi dzieciakami, odwiedzającymi cmentarz. Dorośli nieraz przyłapywali swoje dzieci na zabawie z kimś niewidzialnym, przy owej dziewczynki grobie… Buhuuuuuu 😀
A wracając jeszcze na koniec do cmentarza, to na wielu nagrobkach było napisane, ile dana osoba żyła lat. Większość kopało w kalendarz, będąc trochę ponad 30-stką! Przerażające…
PAMIĘTAJ ABY OBEJRZEĆ MÓJ VLOG Z MIASTECZKA BODIE!
1 Response
[…] zakończeniu zwiedzania opuszczonego miasteczka Bodie, skierowaliśmy się w kierunku jeziora Tahoe. Planowaliśmy tam znaleźć camping. Wydawało się […]