Cytat z moich mądrości – “Nie wszystko co popularne jest fajne i nie wszystko co niepopularne nie jest fajne”. Do tej drugiej grupy należy Pinnacles National Park. Ja o nim nigdy nie słyszałam, a dowiedziałam się przypadkiem, przeglądając mapę Kalifornii.
W poprzednim poście, wspominałam o naszym zajefajnym campingu. Zamiast dwóch nocy, spędziliśmy tam aż 7! W ciągu tygodnia byliśmy tam prawie sami, mogąc korzystać ze wszystkich dogodności na osobności. Jedną z owych dogodności był kontakt elektryczny w toalecie. Pojechaliśmy do pobliskiego sklepu małego majsterkowicza i kupiliśmy sobie 12 metrowy przedłużacz. W ten sposób, spędziliśmy jeden, calutki dzień na campingu z nosem w komputerze. Don’t judge. Potrzebowaliśmy takiego dnia po 3 tygodniowej tułaczce. 😀
Przez parę dni pole mieliśmy tylko dla siebie. Cała miejscówka posiada trzy osobne obszary campingowe. Od początku stacjonowaliśmy na głównym polu ze sklepem. Niestety azjatycka familia skutecznie nas z niego przegoniła. Ustawili się swoimi dwoma vanami dokładnie obok nas, pomimo że było pełno miejsca po drugiej stronie pola. Zastawili nasz stół piknikowy dwudziestoma siatami i workami na śmieci, w których chyba trzymali swoje rzeczy (pomimo że mieli dwa swoje stoły). Schludna i ładna toaleta, zamieniła się szybko w obsikaną deskę oraz zabarwioną brązowymi kolorytami muszlę klozetową, a papier toaletowy walał się po podłodze. Nie byli również najcichsi. Zgodnie uznaliśmy, że walimy taką integrację i uciekamy na drugie pole. Kompletnie puste <3.
Przypadkowe odkrycie – Pinnacles National Park
Pobyt na kempie się nam przedłużył, dlatego zaczęłam szukać atrakcji w jego pobliżu. Niecałą godzinkę drogi od nas, znajdował się park narodowy o nazwie Pinnacles National Park. Trochę się zdziwiłam, bo myślałam, że większość narodowych parków jest nieźle rozreklamowana, a tymczasem o tym nigdy nie słyszałam.
Może to wynika z tego, że jest on parkiem w miarę młodym, bo ogłoszony parkiem narodowym został dopiero w 2012. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że nie jest on tak spektakularny jak chociażby Grand Canyon, czy Yosemite. Co nie zmienia faktu, że jeżeli ma się trochę więcej czasu, to warto się tam wybrać.
Park Narodowy Pinnacles – dojazd
Przez Pinnacle National Park nie można przejechać na wskroś. Można się do niego dostać od strony wschodniej lub zachodniej, ale niestety drogi nie są połączone na środku. My zawitaliśmy od strony wschodniej.
Wstęp wynosi $30 za samochód. Trochę dużo, dlatego warto zainwestować w Annual Pass i takimi opłatami się potem nie przejmować. O zapłatę za wjazd trzeba zadbać samemu, w Visitors Center (zwykle na drodze stoją bramki, ale nie tu). Przy VC znajduje się sklep, toalety oraz pola campingowe.
Pinnacles National Park – zwiedzanko
Pinnacles National Park obejmuje pozostałości wygasłego wulkanu. Można tam również zaobserwować skutki ruchów płyt tektonicznych. To bardzo popularna lokalizacja dla fanów wspinaczki oraz tych, którzy lubią połazić sobie trochę po jaskiniach.
My zaparkowaliśmy na parkingu nieopodal Bear Gulch Day Use Area i wybraliśmy się na szlak prowadzący do jeziorka Bear Gulch Reservoir.
Jedna z tras wiedzie przez jaskinie – Bear Gulch Cave trail. Gdzieniegdzie jest dość ciemno, dlatego przyda się latarka – ta w telefonie wystarczy. W jaskiniach są schody, metalowe platformy, w niektórych miejscach trzeba się schylić, przykucnąć, ale ogólnie poziom jest dość łatwy. Jak to mniej więcej wygląda możecie zobaczyć na moim filmiku (zamieszczony też w dole postu)
Po wyjściu z jaskiń, zaraz obok jeziorka znajduje się taka oto wisząca skała. Kjeragbolten, czy to Ty?!
W parku znajduje się ponad 30 mil szlaków. Nie wszystkie prowadzą przez jaskinie, więc jeżeli ktoś nie lubi, to nie ma problemu. W lecie jest tam dosyć gorąco, około 40 stopni, więc warto mieć na uwadze zabranie jakiegoś picia, czapki i filtra przeciwsłonecznego.
OBEJRZYJ MÓJ VLOG Z PARKU NARODOWEGO PINNACLES!