Santa Barbara – miasto na bogato i noc na biedno

Santa Barbara

Santa Barbara pojawiła się w naszym planie podróży, tylko dlatego, bo kojarzyliśmy jej nazwę… Nie wiedzieliśmy co tam można robić, ani co obejrzeć. Czasami warto pojechać gdzieś w ciemno! Bardzo mi się tam podobało. Delektuj się moim przyjaznym i pozytywnie nastawionym postem, kolejne nie będą już tak pozytywne… bo wjeżdżamy do LA…

Po przejechaniu Big Sur i wizycie w Hearst Castle, zatrzymaliśmy się w całkiem przyjaznym motelu, w jakże nieprzyjaznej miejscowości o nazwie Taft. Jak wiele “miastek” w Kalifornii, nie należała do najbezpieczniejszych. Szanse na bycie ofiarą jakiegoś przestępstwa to 1 na 24 osoby. Takie miejsca mają jednak swoje plusy, ponieważ noclegi są tam znacznie tańsze. Jest to spoko opcja, bo w tego typu miastach i tak zwykle nic nie ma do zwiedzania, więc nawet nie korci by wypuścić się na miasto po zmroku.

Polecam wpisanie w Google nazwy miasta, stanu w jakim leży i dopisać słowo ‘crime’. Wtedy powinna od razu wyskoczyć ramka z informacją, jak wygląda przestępczość w tym miejscu.

Następnego dnia, chcieliśmy pobyczyć się na plaży w Santa Barbara, do której mieliśmy jakieś 110 mil. Niestety nasza mistrzowska organizacja doprowadziła nas tam dopiero w okolicach szesnastej. Po drodze zatrzymały nas Dollar shop’y i musieliśmy obczaić miejsce naszego kolejnego campingu. Ostatecznie nie zatrzymaliśmy się na nim, bo był za daleko Santa Barbara. Jednak dzięki temu, że się tam przejechaliśmy, mieliśmy okazję obserwować obserwatorów kondorów!

Santa Barbara

Już przejeżdżając przez miasteczka sąsiadujące z Santa Barbara, zorientowaliśmy się, że wjeżdżamy na tereny okupowane przez klasę wyższą amerykańskiego społeczeństwa. Cali na biało, wypasione auta i tak dalej 😛 . Nie narzekaliśmy, to była miła odmiana.

Zupełnie nieprzygotowani, ustawiliśmy GPS na centrum, licząc, że coś tam znajdziemy. Zaparkowaliśmy obok Superior Court Of California County Of Santa Barbara. Miejsce parkingowe na ulicy było darmowe, ale można było tam stać max. 75 minut. Podobno faktycznie tego czasu pilnują i łatwo można zostać zholowanym, nie zweryfikowaliśmy tego jednak na własnej skórze.

Sam sąd, to bardzo ładna, typowo kalifornijska budowla. Akurat odbywało się tam sporo ślubów, więc mogliśmy sobie poobserwować kreacje pań młodych jak i ich druhen. Fajny obrazek! Dodatkowo mają tam wieżę widokową, dzięki czemu, można sobie obejrzeć Santa Barbara z góry (za darmoszkę).

Santa Barbara
Santa Barbara

Większość zabudowy Santa Barbara, to białe/kremowe domki z pomarańczowymi dachami. Miasto jest bardzo malownicze i ma fajny klimat. Właśnie tak wyobrażałam sobie miasta Kalifornii, a nie jakieś mieścinowe speluny, przez które przyszło nam głównie przejeżdżać. Santa Barbara nie jest duże, liczba ludności wynosi prawie 90 tysięcy. Ale jaka to ludność! Podobno dom mają tam Jennifer Lopez, Steven Spielberg, czy Oprah Winfrey.

Połaziliśmy sobie trochę różnymi uliczkami i po upływie 75min, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na plażę. Tym razem udało się nam zaparkować bez limitów, w jednej z pobocznych uliczek przy plaży. A plaża również bardzo ładna, nie jakaś szeroka, ale wielokilometrowa, wzdłuż rozciągają się palmy. W centrum znajduje się również molo z knajpami na końcu.

Santa Barbara

Nocleg w samochodzie

Zaczęliśmy rozglądać się za jakimś noclegiem. Pól kempowych nie było za wiele, a jak były, to kosztowały za dużo. Hotele i motele w Santa Barbara, jak i w okolicach, były pieruńsko drogie, w zasadzie ceny zaczynały się od 300-tu baksów. Pech chciał, że wylądowaliśmy tam w weekend i ceny były zawyżone, bo jak sprawdzaliśmy inne dni, to nie było takiej tragedii.

Zaczęłam rozważać plażę, jako miejsce naszego noclegu, ale problemy pojawiły się dwa. Pomimo że to niby takie eksluziw miasto, to na plaży stacjonowali bezdomni, z nieznajomymi zamiarami. A dwa, to parkować przy plaży można było tylko do drugiej albo pierwszej w nocy. W sumie, to tylko ja rozważałam plażę, Andy od początku był na nie xD .

No to co? No to auto! Ale gdzie! Centrum odpada, bo są limity czasowe, poza tym słabo spać tak na widoku. Andy zaczął szukać na mapie jakiś uliczek, które wyglądały na zaułki. Mieliśmy parę skuch, ale w końcu znaleźliśmy zatoczkę przy lasku, na jakimś osiedlu. To była nasza druga noc w samochodzie i ostatnia podczas tego tripu. 😉

Plażing i Smażing

O poranku wylądowaliśmy w Macu na śniadaniu, a potem poszliśmy na plażę, zgodnie z planem dnia wczorajszego. Na drodze wzdłuż plaży można parkować bez limitu (prócz godzin nocnych) i za darmo, więc można było się na luzaku trochę posmażyć. Przy chodniku położonym równolegle do plaży, były poustawiane straganiki z rękodziełem i innymi pierdółkami.

Gdy dotarliśmy na plażę, sytuacja prezentowała się tak:

ŻARTUJE!

Tego dnia było trochę chmur na niebie, co nie przeszkodziło Andiemu się troche spalić. Mieliśmy luz bluz. Ludzi opalających się było niewiele, a plaża bardzo długa. Zdecydowanie nie mieliśmy powtórki z polskich kurortów w sezonie. Parawanów też nie widzieliśmy. A tak wgl! To jeżeli nie lubisz parawanów, to wbijaj do 3city, bo my wcale nie mamy tu tak wiele parawaniarzy!

Woda ciepła, fale trochę większe niż w Bałtyku i woda bardziej słona. Pierwszy raz zanurzyłam swojego Go Prosa w wodzie, efekty można zobaczyć w filmiku na dole posta. Coś tam poszło nie tak… będę musiała jeszcze raz przetestować… 🙁

Tego dnia ogarnęliśmy się trochę szybciej, jeżeli chodzi o poszukiwanie noclegu. Znaleźliśmy motel o nazwie Palace Inn, w miejscowości Oxnard. Trochę się obawiałam co tam zastaniemy, bo patrząc na zdjęcia w necie, to niektóre pokoje miały jacuzzi w sypialni. Spodziewałam się hotelu znanego z filmów, typu łóżko w kształcie serca, czerwona pościel i ta wanna na środku pokoju 😛 . Całe szczęście było bardzo fajnie, a my w pokoju, zamiast jacuzzi mieliśmy osobny pokój z kuchnią. Nocleg około 60 dolców.

Kolejny przystanek? Santa Monica i Venice Beach!

Share

3 komentarze

  1. Bart pisze:

    Nice, dzieki za wpis, miło i lekko sie czyta.

  1. 11 stycznia, 2020

    […] czas na podbicie Malibu i zwiedzanie Los Angeles. Andy obudził się spieczony jak rak, bo zasnął dzień wcześniej na plaży i nie użył filtra. Może wyjdzie mu później ta słynna kalifornijska […]