15 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Nowej Zelandii

15 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Nowej Zelandii tytułowa
Nowa Zelandia – koniec świata! Czy jest tak inna, jak mogłoby się wydawać? Czy ludzie chodzą tu do góry nogami i mają owłosione stopy jak Hobbity? Wbrew pozorom, Nowa Zelka, pomimo że położona najdalej jak się da, wcale aż tak bardzo się nie różni od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Jest jednak parę rzeczy, które mnie zaskoczyły w Nowej Zelandii!

1. OKNA

Okna są tutaj głównie przesuwne, rzadko rozwierane (w PL są rozwierane). Ale ja nie o tym. Okna można jeszcze uchylać (rozwiązanie często stosowane w Europie) albo odchylać (tak jest w NZ). System odchylania jest imho zupełnie niepraktyczny! Na zdjęciu poniżej okno odchyla się tylko trochę, ale w poprzednim miejscu naszego zamieszkania, okno odchylało się tak mocno, że jakiś kradziej mógł się wsunąć pod szybę i bez problemu wejść i coś zajumać. Także tutaj zostawienie odchylonego okna i wyjście z domu odpada. (słynne historie o tym, że w NZ nie zamyka się domów, bo złodziejstwo jest niskie, niestety są coraz rzadsze)

15 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Nowej Zelandii okno

2. DOMY i ICH IZOLACJA

To punkt 2 w 1: po pierwsze, zaskoczył mnie wygląd domków. Wyglądają jak wyciągnięte prosto z amerykańskich osiedli. Nigdy się nie zastanawiałam, jak wyglądają ich domy, głównie słyszałam o ich marnej izolacji. Pomimo że temat tutejszej izolacji nie był mi obcy, to zaskoczyło mnie, że jest tak źle. Ja przez prawie całe swoje życie mieszkałam w dosyć dużym domu, w którym zimą często było mocno chłodno. Wiadomo, gaz na miarę złota, pieniądze można lepiej spożytkować. Dlatego też myślałam, że kwestię domowego chłodnika mam z pewnością opanowaną. No niestety nie. Niech powagę sytuacji zobrazuje moja obecna pozycja. Na zewnątrz jest 16 stopni Celsjusza (na plusie), a ja siedzę w domu w swetrze, zawinięta w gruby koc, z kubłem gorącej herbaty i mi nadal zimno (nie tylko w stópki). Jest źle. A to dopiero jesień.

3. BRAK KALORYFERÓW

TAK. Nie dość, że marna izolacja, to jeszcze domy nie są wyposażone w kaloryfery. Znaczy pewnie jakieś domy je mają, ale normą jest, że kaloryfer, to nie jest to, co w domu mieć powinieneś. Wspomagają się tutaj głównie farelkami albo grzejnikami elektrycznymi.

4. GNIAZDKO ELEKTRYCZNE Z WŁĄCZNIKIEM

To jest totalny standard. Dobre zabezpieczenie, jeżeli dziecko lubi wkładać paluchy tam, gdzie nie można. Problem, gdy ktoś lubi krzyczeć “nie działa!”, bo zapomina o podłączeniu sprzętu do gniazdka. Tutaj trzeba pamiętać, żeby wtyczka była w kontakcie i żeby kontakt był włączony. Problemy pierwszego świata 😉 .

15 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Nowej Zelandii wtyczka

5. MODA

Już w Kanadzie nauczyłam się, że w leginsach nie chodzi się tylko na siłownię, czy po domu. Jest to legitny strój na zakupy, a i nawet do pracy. W Nowej Zelandii jest jeszcze luźniej, dres i japonki (flip flops), to must have. Mówi się, że Europejczyka z pewnością rozpozna się tu od razu po ładnym ubiorze. No cóż, ja się tu wtapiam idealnie 😀

Każdy u nas w dresach chodzi,

W dresach starzy w dresach młodzi.

Dres mam dres!

6. SANDFLIES

Po polsku nazywają się chyba muchami piaskowymi, ale nie wiem, ponieważ nigdy o nich nie słyszałam. To mini muszki, krwiopijcy, których ugryzienie swędzi bardziej niż komara. Wystarczy mieć spodnie odsłaniające trochę kostki i jeżeli ich stadko znajdzie się w pobliżu, to nie będą miały litości!

7. ŻELKI W WORECZKACH

Częstym zjawiskiem w małych spożywczakach (tzw. Dairy), są żelki zapakowane w woreczki strunowe, jak niżej. To z pewnością dobra praktyka, jeżeli ma się ochotę na degustację wielu rodzajów i smaków. Ja nie do końca jestem jednak do tego przekonana, bo mają one smak starego żelka, takiego co leżał gdzieś za długo. 😛

8. JUMPING SPIDERS (Trite planiceps)

“W Nowej Zelandii nie ma podejrzanych zwierząt” mówili. “To nie Australia!” przekonywali. A jednak… mają tutaj przypadek skaczącego pająka. Nie dość, że pająki przebierają złowieszczo tymi swoimi ośmioma nogami, opuszczają się na pajęczynie, to te tutaj jeszcze skaczą! Z pewnością nie będę straszyć arachnofobów (w tym siebie) zdjęciem, jak Cię to ciekawi to wygoogluj “jumping spider new zealand”. Miłego.

9. DZIWNE SMAKI

Chodzi mi tutaj o dwa rarytasy, którymi delektują się Nowozelandczycy – Vegemite i owoc Feijoa. Vegemite to brązowe smarowidło na pieczywo, które pachnie nieatrakcyjnie, a smakuje jeszcze gorzej. Zapachem przypomina mi Calo-Pet, pastę witaminową dla zwierzaków. Feioja z kolei, to zielony owoc, który smakuje tak, jakby ktoś wylał na niego flaszkę perfum. Wydaje mi się, że to są tego typu smaki, do których nie przywykniesz, o ile się na nich nie wychowywałeś.

10. PAS DO WYPRZEDZANIA

Jadąc drogą jednopasmową, co jakiś czas droga się rozszerza i powstają dwa pasy (passing lane). To z pewnością idealna opcja, jeżeli chce się wyprzedzić powolny pojazd, bez wjeżdżania na przeciwległy pas.

11. KOBIETY Z TATUAŻAMI NA BRODZIE

Całkiem sporo osób ma tutaj tatuaże na twarzy i to takie konkretne, nie jakieś mini tatuażyki. Ich posiadaczami są głównie Maorysi (rdzenna ludność Nowej Zelandii). Kobiety noszą tzw. moko, czyli tatuaż na brodzie. Gdy pierwszy raz zobaczyłam Maoryskę z takim tatuażem, to myślałam przez chwilę, że ma brodę. Dopiero, gdy spojrzałam drugi raz, zorientowałam się, że to tatuaż.

12. ALARM NA WIOSCE

Mniejsze miejscowości w sytuacjach pożaru i wypadków, korzystają z pomocy ochotniczej straży pożarnej. Gdy zdarzy się jakaś kryzysowa sytuacja, na całe miasteczko rozlega się alarm podobny do tego w filmie Silent Hill. Rozbrzmiewa tak długo, aż któryś z ochotników zadzwoni i zgłosi gotowość do działania.

13. NOWOZELANDCZYCY JEDZĄ BARDZO TŁUSTO

Wspominałam w moim poprzednim poście, że wiele Nowozelandczyków ma poważny problem z nadwagą. Zanim tu przyjechałam, nie zastanawiałam się za bardzo nad tym, ile ważą Kiwi. Jakoś z automatu, piękną i zieloną naturę połączyłam ze zdrowym i aktywnym fizycznie Nowozelandczykiem. No niestety… Ciężko się temu jednak dziwić, skoro kochają panierki i frytki. Na śniadanko, dzieciaki lubią wcinać spaghetti on toast albo grubo smarowane masłem crumpets. W sklepie sprzedają kilogramowe bloki sera, a w barach potrafią chyba wszystko sprzedać w panierce, nawet snickersa.

14. ZMIENNA POGODA

Pogoda w Nowej Zelandii potrafi się diametralnie zmieniać. Deszczowa pogoda o poranku, może zmienić się szybko w plażową aurę. Trzeba być gotowym na wszystko.

15. OGROMNE CENY NIERUCHOMOŚCI 

Lubię się czasem zatrzymać przy lokalach pośredników nieruchomości i przyjrzeć się wywieszonym ofertom. Na przykład znajdziemy tam ogłoszenie z budynkiem, który wygląda na typowy domek letniskowy -wyceniony jest na 400 tysięcy dolarów. Drewniany domek, w małej miejscowości, w cenie sporego mieszkania, w dobrej lokalizacji w Trójmieście… Ceny tutaj z pewnością nie zachęcają do nieruchomościowych zakupów.

Share

3 komentarze

  1. janusz pisze:

    n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

    • wemego pisze:

      Cześć Januszu 🙂
      Nieźle się rozpędziłeś w tym poście. Z większością rzeczy, które wymieniłeś się zgadzam. Nowa Zelandia, to zdecydowanie nie jest kraj raj. Prawdą jest, że niestety o wielu przywarach NZ się nie mówi. Zamierzam napisać posta o negatywach tego kraju, kiedy go dokładniej zwiedzę (czyli za 3 miesiące). Na pewno skorzystam i z Twojego komentarza, bo wypunktowałeś całkiem sporo istotnych faktów. I zgadzam się w 100% – meszki to zło! Serdeczności! 🙂

      • janusz pisze:

        ja sie dopiero rozgrzewalem przed rozgrzewka…. a pisalem, jak farmer, stary anglik, zostal moim najrzewniejszym przyjacielem, jak powiedzialem, ze deparment of conservation to czysci nazi? usciskal mi reke, rozgadal sie, dobrze ze mnie nie wycalowal! zachwyt nad N.Z jest tak obowiazkowy, ze najmniejsza krytyka czesto budzi furie. trudno ukryc fakty, nie da sie im zaprzeczyc. malo kto tam dociera, kosztuje to czasu, kasy i wysilku, no wiec jak sie juz n.z. zrobi, to trzeba sie zachwycac, zwlaszcza przed innymi. moze to komus cos powie – n.z. jest w scislym kanonie najbardziej oswieconych niemiaszkow, obok alaski i moze dwoch innych miejsc. musza ja zrobic ci, co chca byc deutsche cremma della cremma. not very inviting for a Pole. do jednego musze sie przyznac, 95% brak zasiegu to szacunek, mozliwe, ze zasiegu nie ma TYLKO w 90% kraju, ha ha ha