Zwiedzanie Nowej Zelandii, to wbrew pozorom nie jest łatwa sprawa! Jak zaplanować podróż? Co odpuścić? Jak najwięcej zobaczyć? Co trzeba odwiedzić, a co tylko wypada? Czy warto odwiedzić Cape Reinga? Sam północny czubek Nowej Zelandii?
No właśnie, Cape Reinga i okolice, to sam czubek Nowej Zelandii. Dalej nic nie ma (no prawie nic). Koniec kraju długiej chmury, brzmi dosyć mistycznie i zachęca do odwiedzenia. A niedaleko przecież jeszcze jest słynna Ninety Mile Beach i piękne wydmy Giant Sand Dunes. Wypada pojechać. Ale potem ten powrót… właściwie prawie tą samą trasą. Czy się to opłaca czasowo i finansowo? Zapraszam do mojego pamiętnika z wycieczki po Northland, aż do Cape Reinga. Może uda się znaleźć odpowiedź na to pytanie.
ZWIEDZANIE NOWEJ ZELANDII CIĄG DALSZY
Poprzedni wpis zakończyłam w mieście Whangarei. Skierowaliśmy się nie gdzie indziej jak na północ. Northland wzywa. Za pierwszy cel obraliśmy miejscowość Waitangi. Waitangi to nie byle jakie miejsce, bo to tutaj został podpisany w 1840 roku traktat Waitangi pomiędzy Maorysami i Wielką Brytanią. Uważa się, że ten dokument utworzył Nową Zelandię. W dużym skrócie, celem traktatu było uznanie Maoryskiej własności ziemi i innych dóbr oraz nadanie im praw obywateli brytyjskich. Traktat był tak “skuteczny“, że doszło później do wojen, które trwały przez 30 lat… Ale w końcu się ogarnęli i doszli do porozumienia. Uff!
Prawie całe tereny Waitangi są ogrodzone płotem, który został postawiony przez muzeum – Te Kōngahu Museum of Waitangi. Przez płot NIC nie widać, dlatego jeżeli nie zamierza się odwiedzić owego muzeum (około 50 dolców za bilet dla zagranicznego turysty), to nie ma tam po co jechać. No chyba, że chce się poczuć uroczysty klimat, że TO TU, działy się takie ważne rzeczy 😉 . Za muzeum znajdują się piękne zielone tereny, z których można podziwiać zatokę Bay Of Islands. No i z pobliskiej miejscowości Paiha też są ładne widoki. Więc może i jest jakiś powód, aby odwiedzić to miejsce.
Nocleg przy plaży i nowozelandzkie wodospady
Potem ruszyliśmy w kierunku campingu przy plaży – Tokerau Beach. Po drodze zauważyliśmy znak drogowy kierujący do wodospadu Haruru Falls. Nie mieliśmy go na liście planu podróży po Nowej Zelandii, ale co tam, jedziemy zobaczyć!
Trzeba wiedzieć, że zwiedzanie Nowej Zelandii równa się obczajeniu miliona pińćset wodospadów!
Jadąc dalej, zaczęliśmy widzieć coraz więcej kierunkowskazów do miejscowość Kerikeri. Przypadkiem spoglądając na nasz plan podróży po Nowej Zelandii, zorientowaliśmy się, że mamy tam wodospad do odwiedzenia – Rainbow Falls!
Kolejna sprawa, jeżeli chodzi o zwiedzanie Nowej Zelandii – po jakimś czasie wiele nazw się miesza i wygląda tak samo. Kerikeri, Karikari, Katikati, KetiKeti – ja mam ogromny problem z ogarnięciem tych nazw.
Zbliżając się do campingu, minęliśmy jezioro o wdzięcznej nazwie Coca-Cola Lake albo też Lake Rotopokaka. Jak obie nazwy wskazują, kolor jeziora przypomina kolor Coca-Coli albo kaki XD (wersję z kaką zmyśliłam, prawdą jest jednak, że po maorysku kaka, to kupa). Jeziorko swój koloryt zawdzięcza torfowi i garbnikom. Można się w nim bez obaw wykąpać.
Camping Tokerau Beach jest świetnie umiejscowiony – zaraz obok plaży i oceanu. Wiedzie do niego droga gruntowa, troche wyboista, ale w suchy dzień nieszkodliwa. Camping jest darmowy i jest nań wiele miejsc do rozbicia obozu. Kible i zimny prysznic oddalone są spacerkiem niecałe 5 min od kempu.
NINETY MILES BEACH
Zwiedzanie Nowej Zelandii to również zwiedzanie plaż. Jedne znane, drugie mniej. Na pewno jedną z popularniejszy plaż jest Ninety Mile Beach. Co ciekawe, nie ma ona wcale 90 mil, tylko 88km (55 mil). Skąd taka rozbieżność? Wcześni Europejscy osadnicy wiedzieli, że koń w ciągu dnia potrafi przebiec do 30 mil dziennie. Pokonanie plaży zajęło im 3 dni, wiec uznali, że plaża ma 90mil. Nie wzięli tylko pod uwagę, że po plaży biegnie się trochę wolniej…
Ninety Mile Beach jest oficjalną nowozelandzką drogą krajową. Można po niej jeździć, a w sytuacjach powodzi itp., stanowi alternatywę dla drogi krajowej numer 1. My nie zdecydowaliśmy się na nią wjechać naszym gracikiem, bo zdjęcia przy wjeździe na Ninety Mile Beach nas odstraszyły. Na tablicy informacyjnej widniały foty samochodów zakopanych w piasku oraz informacja, że najlepiej mieć auto z napędem na 4 koła. My oczywiście nie mieliśmy. Tego dnia jednak udało się nam zobaczyć parę samochodów przemierzających plażę!
Sama plaża nie należy do jakiś najbardziej spektakularnych jeżeli chodzi o wygląd. Ale nabrzeże ciągnące się aż po horyzont, robi wrażenie. Parę ujęć z drona możesz obejrzeć w moim filmiku.
GIANT SAND DUNES
Na północnym końcu Ninety Mile Beach znajdują się wielkie wydmy Te Paki Sand Dunes. Ciągną się przez około 10km, mają 1km szerokości i wznoszą się nawet do 150 metrów! Ok, wydmy, co dalej? Na tym rozrywka się nie kończy! Większość osób, która przyjeżdża w okolice nowozelandzkich Giant Sand Dunes, jedzie tam uprawiać sandboarding! Czyli nic innego jak zjeżdżanie na desce z wysokich wzgórz wydm.
Deskę można wypożyczyć zaraz przy parkingu obok wydm. Cena za sztukę to 15 dolców. Jako depozyt zostawiasz dokument tożsamości, aby wypożyczający miał pewność, że zwrócisz dechę. 🙂 Zjazd jest super, chociaż wchodzenie pod górkę, po osypującym się piasku, nie bardzo… A żeby poczuć wiatr we włosach trzeba wejść wysoko. Kąt nachylenia też nie może być zbyt mały, bo inaczej zamiast szybkiego zjazdu, stoisz w miejscu i próbujesz odepchnąć się rękoma od piasku.
Oczywiście, jak to na mnie przystało, musiałam się pokusić na stromą górę, z której nikt nie zjeżdżał. Ja nie zjadę?! Trzymaj moje piwo! Góra zamiast kończyć się wypłaszczeniem (jak pozostałe), kończyła się krzakami, bez wypłaszczenia. Żeby nie wylądować w krzaczorach, zaliczyłam sporą wywrotkę, którą możesz zobaczyć na moim filmiku. Piasek miałam wszędzie, na zębach też.
Suma summarum zaliczyliśmy parę zjazdów, chętni byliśmy na więcej, ale nie chciało się nam włazić ciągle pod górę 🙂 .
Cape Reinga
Zwiedzanie Nowej Zelandii, a dokładnie części północnej zwanej Northland, zakończyliśmy właśnie przy Cape Reinga. Wszyscy mówią, że to najbardziej wysunięty punkt Nowej Zelandii, a wcale tak nie jest! Najdalsze północne nowozelandzkie miejsce, to wyspa Nugent Island. A jeżeli chodzi o stały ląd, to najbardziej wysunięte są Surville Cliffs. Cape Reinga, to najbardziej wysunięty na północ zachodni punkt Nowej Zelandii, jak już!
Get your facts straight! XD
Nieopodal Cape Reinga znajduje się darmowy parking, a przy nim kible i tabliczki informacyjne opisujące miejsce, w którym się znaleźliśmy. Z parkingu do latarni morskiej, znajdującej się przy Cape Reinga, wiedzie krótka (10-minutowa) ścieżka.
Z przylądka roztacza się piękny widok na wody oceanu. To w tym miejscu Morze Tasmana łączy się z Oceanem Spokojnym. Miejsce spotkania obu wód można zauważyć gołym okiem. Na powierzchni oceanu tworzy się linia rozdzielająca ciemniejszy i jaśniejszy kolor wód (możesz ją zobaczyć na moim filmiku).
Cape Reinga to bardzo ważne miejsce dla Maorysów. Natywny lud Nowej Zelandii wierzy, że to w tym miejscu dusze zmarłych kończą swoją wędrówkę po ziemskim padole. Po wejściu do wód oceanu udają się do mitycznej krainy Hawaiki, która uważana jest za dom Maorysów.
Tak się skończyła nasza przygoda z Northland w Nowej Zelandii. Kolejne posty będą “ze środka” wyspy. Po zakończeniu wycieczki po północnych terenach, pojechaliśmy na tydzień do pracy w okolice Tongariro National Park. To stamtąd ruszymy dalej…
Nasz plan podróży po Nowej Zelandii (wyspa północna), znajdziesz TUTAJ.
Obejrzyj mój filmik z Northland w Nowej Zelandi!!
1 Response
[…] etapem naszej podróży po Nowej Zelandii było Napier. Poprzednia miejscówka, którą odwiedziliśmy, znajdowała się na samym północnym czubku kraju długiej chmury – […]