Laguna lodowcowa Jökulsárlón i Diamond Beach

Islandia nie bez powodu jest nazywana krajem lodu i ognia. Skupimy się teraz na drugim członie tego przydomku, a raczej na jego pozostałościach, bo jedziemy do laguny lodowca i diamentowej plaży… 

Sobota przywitała nas piękną pogodą, aż chciało się wyjść z samochodu i zwiedzać. Była to miła odmiana, bo trzy poprzednie dni zachęcały tylko do mocniejszego zawinięcia się w koc i przerzucenia się na drugi boczek w naszym śpiwozie.

Opowiem najpierw krótko o pierwszej atrakcji, do której musieliśmy się cofnąć parę kilometrów z naszego campingu…

Wodospad Svartifoss

Krótko, bo przyznam, że wodospad Svartifoss nie urwał moich 4 literek, pomimo że pewnie jest jedynym w swoim rodzaju. O spójrz, tak wygląda:

Wodospad Svartifoss

To 20-metrowy wodospad, który otoczony jest heksagonalnymi, bazaltowymi kolumnami. Podobne mieliśmy już okazję zobaczyć na plaży Reynisfjara, tylko że do góry nogami. Na plaży wystawały one niejako z ziemi, a przy Svartifoss wyglądają trochę, jakby wyrastały z góry. Te kolumny, to nic innego jak lawa, która podczas schładzania, zaczęła się ułamywać, tworząc taki oto twór.

Powodów dla którego Svartifoss nie spodobał mi się tak, jak może powinien, jest kilka. Po pierwsze, płatny parking! XD Kosztował nas 750ISK (ok. 22zł). W sumie jest to zrozumiałe, bo wodospad znajduje się w Parku Narodowym Vatnajökull, obok mieści się camping, trasa na lodowiec i tak dalej… Druga sprawa, to Svartifoss leży jakieś 2 km od parkingu i trasa wiedzie pod górkę. Nie byłam na to gotowa, dlatego już zawczasu naburmuszyłam się psychiczne, bo pod górkę chodzić nie lubię. Trzecia sprawa – mocne słońce + spacer pod górkę, wymęczyli nas podwójnie. Dlatego summa summarum uznaliśmy, że gdybyśmy to wiedzieli, to byśmy się tam nie wybrali XD. Takie z nas wrażliwe kwiatuszki.

Laguna lodowcowa Jökulsárlón

Laguna lodowcowa, to jedno z tych miejsc na Islandii, które od samego początku znajduje się na listach miejsc do odwiedzenia, każdego, kto Islandię odwiedzić planuje. Z nas są prości turyści, więc Jökulsárlón był już na liście, zanim zdążyłam ją nawet stworzyć.

Laguna lodowcowa Jökulsárlón
Laguna lodowcowa Jökulsárlón

Dlaczego laguna lodowcowa Jökulsárlón jest taka specjalna?

Wyobraź sobie, że jeszcze 80 lat temu, na miejscu tej oto wody z lodem, znajdował się lodowiec Breiðamerkurjökull, który jest częścią największego islandzkiego lodowca Vatnajökull.

Lodowiec Breiðamerkurjökull sięgał aż do linii brzegowej. A teraz? Teraz mamy w tym miejscu najgłębsze islandzkie jezioro o nazwie Jökulsárlón (ok. 248 metrów) oraz nowopowstałą, najkrótszą islandzką rzekę Jökulsá á Breiðamerkursandi (500 metrów).

rzeka Jökulsá á Breiðamerkursandi
Laguna lodowcowa Jökulsárlón
Rzeka Jökulsá á Breiðamerkursandi

Sama laguna przyciąga również swoim wyglądem, bo pomimo smutnej historii, urody na pewno nie można jej odmówić. Niebieska woda, błękitne kry, aktywnie zmieniający się krajobraz i pieruńsko drogie hot dogi, idealnie opisują lagunę lodowcową Jökulsárlón.

O Hot Dogach opowiem zaraz. 😛

Czy wiesz, że lód lodowców to mikstura lodu, piasku, żwiru, tefry oraz bąbelków powietrza?

Laguna lodowcowa Jökulsárlón
Laguna lodowcowa Jökulsárlón

Lodowiec Breiðamerkurjökull nadal topnieje, a odrywające się od niego bloki lodu, zdobią potem taflę jeziora Jökulsárlón. To co widać na powierzchni wody, to tylko 10% góry lodowej, której reszta znajduje się pod wodą. Jezioro połączone jest z oceanem. Taka mieszanina wód sprawia, że lód szybko topnieje, ponieważ H2O z Atlantyku jest cieplejsza. Odrywające się kry dryfują potem najkrótszą rzeką Islandii do oceanu. Ocean zaś, wypycha lód na czarne plaże Breiðamerkursandur, tworząc w ten sposób słynną Diamond Beach…

Diamond Beach – Diamentowa Plaża

Wypolerowane przez ocean, biało-przezroczyste, połyskliwe, lodowe bryły, wylegują się na czarnym piasku Breiðamerkursandur. Kontrast bieli i czerni wygląda dla oka bardzo atrakcyjnie, zwłaszcza, gdy lód na plaży, jawi się jako diamenty porozrzucane po linii brzegowej…

No dobra, powiem szczerze, że gdy tam trafiliśmy, to lód wcale nie wyglądał jak diamenty. Bloki lodowe, wyglądały jak bloki lodowe i trzeba było naprawdę zmusić wyobraźnię, aby dostrzec tam diamentowy blichtr. Troszkę się zasmuciliśmy, bo liczyliśmy na widoczki wprost z Instagrama!

Fun Fact: Czy wiesz, że zdjęcia na Instagramie, nie zawsze przedstawiają rzeczywistość?

Wydawało się, że pomysł na zdjęcie typu szajn lajk a dajmond, jest stracone… Nie poddaliśmy się jednak, bo pomimo że Instagramowi nie można zawsze ufać, to jakoś nie wierzyłam, że komuś chciało się bawić w edycję i pomniejszanie lodu (co innego biodra i talia). Postanowiliśmy przespacerować się po plaży w poszukiwaniu mniejszego lodu. Idąc bardziej na wschód, bryły stawały się coraz mniejsze, więc w końcu udało się nam znaleźć, całkiem diamentowy look!

Jako że ciężko takie duże diamenty wziąć ze sobą, postanowiliśmy je trochę rozkruszyć. Taki efekt też był całkiem spoko! W końcu udało się nam naleźć Diamond Beach!

Laguna lodowcowa Jökulsárlón i Diamond Beach – informacje praktyczne 

Diamentowa plaża na Islandii oraz laguna lodowcowa Jökulsárlón, to atrakcja 2 w 1. Po prostu oba te miejsca znajdują się obok siebie. Mają swoje osobne parkingi, ale nie ma potrzeby przejeżdżania z jednego na drugi, ponieważ jest tam ścieżka pod mostem łącząca oba miejsca.

Diamond Beach i Jökulsárlón znajdują się zaraz obok krajowej drogi numer 1. Parkingi są darmowe. Obok parkingu, od strony Jökulsárlón, znajdują się kibelki, food trucki i miejsca, gdzie można wykupić wycieczki. Od połowy wiosny do października, można wybrać się na rejs po lagunie. Zimą, natomiast istnieje opcja wykupienia wycieczek do jaskiń lodowych.

Laguna lodowcowa Jökulsárlón

My skorzystaliśmy z opcji jedzeniowej – kupiliśmy “tradycyjne islandzkie hot dogi”. Andy za tradycyjnego hot doga zapłacił 20 zł. Nie wydaje się to jakoś wygórowana cena, chociaż w porównaniu Ikeą, to ta parówa w bułce była 10x droższa. Ja kupiłam wegańskiego, który kosztował… 45 złotych! Przyznam szczerze, siedząc teraz na kanapie i pisząc tego posta, że nie wiem co miałam w głowie wydając na to tyle kasy. To chyba ten wiatr z lodowca, zmroził mi lekko mózg :D.

Laguna lodowcowa Jökulsárlón i Diamond Beach Islandia hot dog

Przysiedliśmy na ławeczce z widokiem na lagunę i konsumowaliśmy drogie hot dogi. Dostrzegliśmy nawet fokę!

Dalsza część dnia…

Po wizycie na Diamond Beach i lagunie lodowca ruszyliśmy dalej. Na ten dzień nie mieliśmy już planów, prócz przejechania prawie 500 km do campingu w okolicach Bakkafjörður. Camping miał być darmowy, a nie był. Pogoda nam bardo dopisała więc mieliśmy 500 km pięknych widoków.

Islandia widoki
islandia widoki

Chcąc skrócić sobie trasę, zamiast trzymać się cały czas drogi numer jeden, skręciliśmy w drogę gruntową o numerze 939. Było to 21 km największej katorgi. Droga była straszna, a najgorsze było to, że nie wiedzieliśmy wtedy, ile tą trasą będziemy musieli jechać. Duże skosy, trasa dziurawa jak szwajcarski ser. W pewnym momencie droga prowadziła naprawdę mocno pod górkę, że zrobił się przestój, bo jeden z samochodów nie potrafił wjechać na górę. Myślałam, że się zaraz popłaczę (a może już płakałam?), obserwując zmagania tamtego ziomka i wiedząc, że zaraz ja będę musiała tam wjeżdżać. Całe szczęście się udało. Strach, uczucie rozżalenia i niesprawiedliwości (bo dlaczego to ja muszę prowadzić, a nie Andy?!) schowałam do kieszeni. Spięłam poślady i nastawiłam się zadaniowo. Kosztowało mnie to potem uczucie totalnego wyczerpania i chyba gorączki (ja naprawdę nienawidzę dróg gruntowych). 😉

W nagrodę Andy kupił mi na stacji benzynowej pizze Margheritę za 120 zł. To był dzień drogiego jedzenia. Prócz koszmarków drogowych mieliśmy okazję zobaczyć naprawdę ładne miejsca – obejrzyj mojego vloga, żeby zobaczyć kadry z trasy!

Małe przystanki po drodze

W okolicach Fljótsdalshérað mieliśmy okazję zobaczyć kilkusetletnie domki dla owiec oraz równie stary dom kowala, który niegdyś był katolicką kapliczką.

Fljótsdalshérað dom dla owiec
Fljótsdalshérað dom dla owiec

Niedaleko mieliśmy również okazję zobaczyć wodospad Rjúkandafoss (139 m), którego dostrzegliśmy z drogi. Ładny był to wodospadacz, więc postanowiliśmy przyjrzeć się mu bliżej.

Rjúkandafoss

Na camping, trafiliśmy około godziny 23.00. Camping miał być darmowy, nawet na mapie Google jawił się jako Free Camping, ale niestety nie był. Także nie dajcie się nabrać. Przejeżdżając późnym wieczorem przez Bakkafjörður, czuliśmy się trochę jak w miasteczku wampirów. Puste ulice, ani jednej widocznej duszy… tylko te wampiry w domach, czające się żeby nas zeżreć. Jakoś tak mi się skojarzyło z filmem Postrach Nocy z Collinem Farrellem.

Wiesz… wampiry latem nie mają łatwego życia na Islandii, bo jest tam ciągle jasno… Zobacz jak wyglądało niebo po godzinie 23-ej…

PAMIĘTAJ OBEJRZEĆ MOJEGO VLOGA, GDZIE ZOBACZYSZ WIĘCEJ WIDOCZKÓW I INNYCH TAKICH!

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *