Jak nie dać się oszukać w Bangkoku?

Oszustwo w Tajlandii Jak nie dać się oszukać w Bangkoku

Nie będzie dużą przesadą stwierdzenie, że oszustwa w Bangkoku stały się pewnego rodzaju atrakcją turystyczną. Ilość osób, która dała się naciąć na tajlandzki scam jest naprawdę duża. W internecie krąży pełno artykułów sprzed nawet kilkunastu lat, które opisują ten proceder. Ba! Nawet zanim Internet stał się popularny, to już słyszało się o takich sytuacjach. Jak to jest, że skoro tak dużo osób o tym wie, to nadal oszustwa w Bangkoku mają się tak dobrze? Ja Ci powiem, bo się sami nacięliśmy.

Trzeci dzień naszego urlopu w Tajlandii nie należał do najkorzystniejszych. Zaczęło się od tego, że bankomat zjadł mi moją kartę debetową. Skoro bankomat potrafi mnie ograć, to tym bardziej scamerzy, nie?

Bankomat z którego korzystałam najpierw wypluwał pieniądze, a potem dopiero kartę. Mój zaprogramowany umysł, który przyzwyczajony jest do tego, że skoro wydają pieniądze, to karta musiała zostać już odebrana, zaraz po wyciągnięciu gotówki odszedł od bankomatu w siną dal.

Sina dal, to w tej sytuacji 10 metrów od bankomatu. Wkładając kasę do portfela, zorientowałam się, że ten plastikowy kartonik z całym moim majątkiem, nie jest tam gdzie powinien. Szybkie wywrócenie kieszeni i toreb do góry nogami… NIE MA! Ja w ryk, a Andy ze stoickiem spokojem poszedł znaleźć numer telefonu obsługi bankomatów. Na infolinii odebrała sympatyczna Tajka, informując, że bankomat mogą otworzyć tylko specjalni od tego ludzie i że prawdopodobnie stanie się to jutro. Suma summarum bankomat otworzono tydzień później, ale NIEWAŻNE. Nie jesteś tu przecież o czytaniu o moim nieogarnięciu bankomatowym, a o nieogarnięciu socjologicznym. Już opowiadam!

Oszustwo w Bangkoku – nasza historia

Od razu nadmienię, że zostaliśmy wrobieni tylko połowicznie (chociaż trochę honor uratowany!). Stan naszej wiedzy na temat scamów w Bangkoku na tamten dzień był taki: JA – co nieco czytałam, pamiętałam też o historii mojej kuzynki, która nacięła się na scam na fake mnicha; ANDY – wiedział niewiele lub nic.

SKORO CHOCIAŻ JEDNA OSOBA COŚ WIEDZIAŁA, TO JAK MIMO WSZYSTKO DO TEGO DOSZŁO?

Ja ogólnie jestem osobą, która na sam początek dość nieufnie podchodzi do nieznajomych, ale kiedy jestem z kimś, to moje radary tracą na czujności. A poza tym, skoro ktoś się do ciebie miło uśmiecha i jest taki uprzejmy, to to musi być dobry człowiek, nie? NIE. Chyba wszystkie matki nas tego uczyły, ale wiadomo jak to jest ze słuchaniem się rodziców…

Druga sprawa, to że byliśmy nieprzygotowani. Nie sprawdziliśmy godzin otwarcia atrakcji, uznaliśmy z góry, że w środę, w południe na pewno będzie otwarta. Nie myliliśmy się, ale przez to, że nie sprawdziliśmy tego porządnie… zaraz zobaczysz.

GOLDEN MOUNT TEMPLE SCAM

My zaliczyliśmy nasze oszustwo w Bangkoku w pobliżu Złotej Góry Wat Saket. Na miejsce dojechaliśmy autobusem. Do Golden Mount Temple z przystanku mieliśmy kilkaset metrów. Po drodze znajdował się wąski most.

Oszustwo w bangkoku Jak nie dać się oszukać w Bangkoku
To ten most

Podchodziliśmy do niego z niepewnością, bo nie wiedzieliśmy, czy jest na nim przejście dla pieszych. Wtedy właśnie dopadł nas Taj – “Hello, Hello!” coś tam gada, ja z automatu odpowiadam ‘no thank you’, idąc dalej w kierunku mostu. Gość nie daje za wygraną i udaje mu się wciągnąć w rozmowę Andiego. Gadka szmatka, skąd jesteśmy, pyta czy to nasz miesiąc miodowy. No i pada pytanie, gdzie idziemy. Odpowiadamy zgodnie z prawdą, że do Wat Saket.

“Ale Wat Saket jest teraz zamknięte! Mnisi odbywają teraz ceremoniały i świątynia otworzy się dopiero o 15.00”

Tak, proszę Państwa, nacięliśmy się na jedno z najpopularniejszych kłamstw podczas scamów – że miejsce, do którego zmierzamy, jest zamknięte...

Zrobiliśmy wtedy wielkie oczy i łyknęliśmy tą ściemę, jak bocian żabę, bo nie sprawdziliśmy wcześniej godzin otwarcia…

Pan Taj miał jednak dla nas plan działania. Wyciągnął z sakiewki mapę turystyczną i pokazuje nam miejsca w pobliżu, które możemy odwiedzić.

“Zaraz, zaraz…. ale jaki lokals nosi przy sobie mapę turystyczną?”

Nie zadałam oczywiście tego pytania na głos, ale ziomek może zauważył ten cień nieufności na naszej twarzy i poinformował nas znienacka, że właśnie skończył pracę. A pracował jako strażnik, w zaraz to obok stojącym budynku. Szybko obczailiśmy budynek, straż faktycznie stoi przy drzwiach… No przecież strażnik nas nie wy**uja, nie?! 😀 Dodatkowo wspomniał, że bardzo lubi rozmawiać z turystami i zaczął uczyć nas podstawowych tajskich słówek. Podziękował również, że przyjechaliśmy do Tajlandii, po tych ciężkich czasach, po czym powrócił do omawiania mapy.

Lucky Buddha Day

Pierwsze miejsca, które polecał nam odwiedzić, faktycznie istniały. Zakreślał je nam na mapie długopisem. W pewnym momencie wspomniał o Świątyni Happy Buddha. Ta nie była wskazana ikonką na mapie, bo otwierana jest rzekomo tylko w specjalne dni, takie jak dziś (oczywiście)Lucky Buddha Day. Zaznaczył ją nam długopisem na mapie….

Zachowałam sobię tę mapę na pamiątkę…

Jak nie dać się oszukać w Bangkoku

W owej świątyni miała znajdować się figura Buddhy z nadwagą. Opisując jego sylwetke, zaśmiewał się z jego wystającego brzucha. W tym momencie kolejna lampka zapaliła się w mojej głowie…

Który normalny Taj śmiałby się z Buddhy?!

Nasz strażnik zaproponował, że pomoże nam dostać się do świątyni wesołego Buddhy, bo uwaga, uwaga dzisiaj…

Paliwo jest za pół ceny!

A w związku z tym przejażdżka tuk tukiem też jest o połowę tańsza!

Ja wiem, pewnie jak to czytasz, musisz się zastanawiać, jakimi gamoniami musimy być, że w to wszystko uwierzyliśmy. Ja na swoje usprawiedliwienie mam to, że nie wszystko rozumiałam ;). Koleś miał bardzo mocny akcent, który sprawiał, że rozumiałam co któreś słowo…

Ani się nie obejrzałam, a ziomek prowadził nas w kierunku tuk tuka. Ustalił z kierowcą, że ten obwiezie nas po wszystkich tych atrakcjach za 50 batów. Ten przyklasnął na tę propozycję “oczywiście, 50 batów, nie więcej!”, szczerząc się do nas sympatycznie.

Wsiedliśmy. Podczas jazdy próbowałam przekonać samą siebie, że to nie jest scam. Przecież ci Tajowie są tacy mili, a właściwie to możemy w każdym momencie wyskoczyć i uciec z tego tuk tuka… Mydlenie sobie oczu, skończyło się diametralnie, kiedy kierowca nagle gwałtownie zawrócił o 180 stopni, po czym wjechał w jakąś wąską uliczkę. Od razu przypomniała mi się historia mojej kuzynki, która poszła z mężem za jakimś mnichem do świątyni, a ten potem nie chciał ich wypuścić. Od razu zaczęłam mówić do Andy’ego “To jest scam! Nigdzie dalej z nim nie idziemy! Wejdziemy gdzieś i nas nie wypuści!”.

Kierowca tuk tuka zatrzymał się i zaczął prowadzić nas w kierunku budynku, który wcale na świątynię nie wyglądał. Stanęliśmy. Taj po chwili zorientował się, że nie idziemy za nim, więc z wielkim uśmiechem wrócił do nas mówiąc “Chodźcie, chodźcie, Happy Buddha”. My kombinując jak się z tego wyplątać, stwierdziliśmy, że najpierw chcemy sobie obejrzeć stragany stojące w oddali. Taj przekonywał nas, że tam możemy pójść później, a teraz mamy iść za nim. Gdy stanowczo odmówiliśmy, niewiele pozostało z uśmiechu na tej tajskiej twarzy. Z wielkim grymasem, zaczął na nas krzyczeć, że mamy iść za nim, kto zapłaci za benzynę. Próbowaliśmy mu wręczyć 60 batów, ale ten nadal coś bulgotał pod nosem. Ostatecznie się poddał, wziął kasę i coś tam za nami jeszcze krzyczał, gdy się oddalaliśmy.

Jakby to się skończyo?

Jest parę wersji, jak ta przygoda pt. oszustwo w Bangkoku, mogłaby się skończyć. Jedna opcja, to że by nas gdzieś zamknął i nie chciałby nas wypuścic dopóki czegoś nie kupimy albo mu nie zapłacimy. Druga wersja, bardziej lightowa, to że podczas obwózki po światyniach, zatrzymywałby się również przy różnych sklepach, zachęcając nas żebyśmy tam weszli i chociaż się rozejrzeli. Ponoć mają taki układ ze sklepikarzami, że otrzymują jakieś wynagrodzenie albo bony na benzynę za każdego przywiezionego klienta.

My wiele na tym scamie nie straciliśmy, bo raptem 60 batów. Muszę jednak przyznać, że ubodło to w mój honor. Tak się dać podejśc i wykiwać! Ajajaj! Trochę mnie ten honor jeszcze bolał do końca dnia. Ale nie ma tego złego – zawsze to jakieś doświadczenie, no i przejechaliśmy się tuk tukiem! Przyznam, że nie planowaliśmy korzystać z tego środku transportu, ale nawinął się sam. Tuk tuki są naprawde całkiem zwrotne!

Jak się nie dać oszukać w Bangkoku?

Być może, fakt że sami nacięliśmy się na oszustwo w Bangkoku, nie sprawia, że jesteśmy najlepszym źródłem wiedzy, ale co nieco nauczyliśmy się z tej sytuacji!

Bądź bardzo uważny, zwłaszcza w miejscach turystycznych. Atrakcje takie jak np. Wielki Pałac (The Grand Palace), to siedlisko ludzi, którzy będą chcieli Cię oscamować.

Uważaj na płynnie mówiących po angielsku Tajów. Jeżeli zaczepi Cię na ulicy Taj, który płynnie mówi po angielsku, to zastanów się dwa razy, czy aby na pewno chce sobie z Tobą tylko pogadać. Jeżeli pomimo braku zainteresowania z Twojej strony, będzie naciskać na kontakt, to można być na 95% pewnym, że może chcieć cię w jakiś sposób wykiwać. Tajowie są dosyć nieśmali, dlatego nachalni osobnicy powinni wzbudzic Twoje podejrzenia.

Nie daj się nabrać na kłamstwo, że miejsce, do którego zmierzasz jest zamknięte. Ta ściema, to jedna z najpopularnieszych kłamstewek, które serwują oszuści w Bangkoku. Zawsze sprawdzaj godziny otwarcia atrakcji, żeby być pewnym swojego. W przypadku, gdy zaserwują Ci informacje, że dziś jest jakiś “special day” i godziny otwarcia są inne – nie wierz. Pójdź, sprawdź samemu, zwykle scamerzy czają się blisko atrakcji, więc daleko nie będziesz mieć, aby zweryfikować te informacje.

Jak usłyszysz Lucky Day, Buddha Day, Jakiś Special Day, to możesz być pewien, że ktoś Cie zaraz będzie próbował zrobić w trąbę.

Nic nie ma za pół darmo. Nie wierz w żadne dni taniej benzyny, czy specjalne ceny tylko dla ciebie. “Psst! Chodź, zabiorę Cię w fajne miejsce i powiem Ci ile płacą lokalsi, żebyś nie przepłacał, jak inni turyści”.

Kupuj bilety do atrakcji tylko w oficjalnych miejscach. Nie nabywaj biletów od nieznajomych na ulicy. Takie bilety to często fejki albo przepłacasz.

Nie idź za nagabywaczami. W Bangkoku, w wielu miejscach, zwłaszcza na imprezowych ulicach, będą zaczepiać Cię nagabywacze. Weźmy na przykład ping pong show. Dla wielu, to atrakcja, której nie można ominąć (strzelanie piłeczkami z wadżajny itp.). Jeżeli chcesz wybrać sie na taki show, to poszukaj sobie SAMEMU miejsce, które odwiedzisz. Nie idź za nagabywaczami, bo często może się okazać, że promocyjna cena którą miałeś zapłacić, nie obowiązuje już gdy wychodzisz z klubu.

Płać za swoje drinki od razu. Kupując cokolwiek w barach i klubach, staraj się zapłacić z góry, nie zostawiaj sobie otwartych rachunków. Ryzykujesz wtedy, że ktoś dopisze sobie co nieco na Twój koszt.

Poczytaj o oszustwach w Bangkoku w Internecie. Pomysłów na wykiwanie turystów jest naprawdę sporo, wielu blogerów opisuje je na swoich stronach. Warto się z nimi zaznajomić, żeby być “bezpieczniejszym” ;).

Nas np. ktoś chciał jeszcze naciągnąć na zwiedzanie murali. Nie mam pojęcia, na czym to miało polegać, bo mieliśmy je tuż przed nosem, więc nie potrzebowaliśmy przewodnika. Kolejnym razem, gdy szliśmy do Wielkiego Pałacu, pewien Taj doczepił się do mnie na moście (coś oni lubią te mosty (; ), że niby mój strój jest nieodpowiedni. Odpowiedziałam mu krótko, że moje ubranie jest fine. Ten nie dawał za wygraną i krzyczał za nami, że mamy się zatrzymać, bo mnie nie wpuszczą tak na zwiedzanie. Ostatecznie Andy odkrzyknął tylko “nice try” i poszliśmy dalej. Mój strój był odpowiedni – wpuścili mnie do Wielkiego Pałacu jak i Świątyni Wat Pho. O!

Jeżeli nie wiesz o co chodzi ze strojem, to do świątyni buddyjskich, trzeba iść ubranym skromnie. Należy zakryć dekolt, mieć dłuższy rękaw, zakryte nogi, a nawet pełne buty. Do tych zasad stosować się muszą przede wszystkim kobiety. Mężczyźni w wielu miejsach traktowani są mniej restrykcyjnie.

A czy Ty naciąłeś się na oszustwo w Bangkoku albo ktoś próbował zrobić Ciebie w konia?

Share

6 komentarzy

  1. Justyna pisze:

    Kurczę bała bym się odwiedzić Bangkok zwłaszcza że podróżuje głównie sama.

    • wemego pisze:

      Hej Justyna! To tylko ten post tak źle brzmi, Bangkok naprawdę nie jest taki zły! 😀 Myślę, że spokojnie możesz tam jechać samej, Tajlandia to dobre miejsce na azjatycki start! 😀

  1. 25 października, 2022

    […] nacięliśmy się na oszustwo. Poświęciłam tej histori całego posta, którego znajdziesz TUTAJ, dlatego nie będę rozwodzić się nad tym ponownie. W skrócie uwierzyliśmy Tajowi, że […]

  2. 1 grudnia, 2022

    […] w Bangkoku, to dość popularny proceder jeżeli chodzi o zarabianie na turystach. Napisałam o tym osobnego posta, gdzie zawarłam historię o tym jak nacięliśmy się na oszustwo. Chodź, poczytaj i naucz się […]

  3. 5 stycznia, 2023

    […] scamach w Bangkoku napisałam w TYM POŚCIE. Opisałam w jaki sposób daliśmy się zrobić w bambuko i na co warto zwrócić uwagę, żeby nie […]

  4. 23 stycznia, 2023

    […] Tajowie to bardzo mili ludzie, ale jak każdy naród i oni mają swoje zakały. O oszustwach Tajlandii krążą już legendy i myślę, że 90% turystów miała styczność z scamerem (chociaż niekoniecznie musieli dać się nabrać). Nieuczciwi Tajowie najczęściej gromadzą się w pobliżu turystycznych miejsc, gdzie zaczepiają swoje ofiary. Poświęciłam temu procederowi osobny post i opisałam, jak my daliśmy się naciąć scamerom, dlatego zapraszam Cię TUTAJ. […]