The Catlins – czy warto się wybrać?

The Catlins - Slope Point

The Catlins, to region położony na południowym wschodzie południowej wyspy Nowej Zelandii. Znajdując się na uboczu, z dala od głównych atrakcji, nie jest najczęściej odwiedzanym miejscem przez turystów. Jednak, jeżeli już ktoś się tam wybierze, to często zachwytom nie ma końca. Czy faktycznie The Catlins jest warte nadrabiania drogi? Przekonamy się o tym w tym poście.

The Catlins cieszy się zdecydowanie mniejszą popularnością niż takie miejsca w Nowej Zelandii jak Hobbiton, Lake Tekapo, czy Tongariro Alpine Crossing. Wszystko przez położenie tego regionu, zobacz sam/a.

The Catlins mapa

The Catlins położone jest między miastami Balclutha i Invercargill, czyli w rejonie pt. “nie po drodze”. Wielu turystów ma ograniczony czas w Nowej Zelandii i musi dokładnie selekcjonować miejsca, które odwiedzą. Nam tym razem ten problem akurat nie doskwierał, więc pokusiliśmy się o odwiedzenie rogu południowej wyspy. Zresztą, nawet samym Nowozelandczykom chyba ciężko tam dotrzeć, bo The Catlins zamieszkałe jest przez tylko 3650 osób.

Nasz dzień rozpoczęliśmy na campingu w Owaka, na którym zatrzymaliśmy się wieczór wcześniej. Miejscowość Owaka leży już na terenie The Catlins i dzierży miano najbardziej zaludnionej miejscowości regionu, bo mieszka tu jakieś 300 osób.

Purakaunui Falls – Wodospad

Pierwszą atrakcją, którą odwiedziliśmy w rejonie The Catlins, był wodospad Purakaunui Falls. Z Owaka mieliśmy do niego jakieś 15 km. Przy wejściu na ścieżkę prowadzącą do wodospadu, znajduje się średniej wielkości parking, a przy nim kibelek. Do wodospadu Purakaunui Falls wiedzie dróżka o nazwie Purakaunui Falls Walk, której przejście zajmuje jakieś 10 minut. Ścieżka jest dobrze przygotowana i wiedzie przez gęsty las.

The Catlins Las
Purakaunui Falls Walk – scieżka do wodospadu Purakaunui Falls

Dochodząc do wodospadu Purakaunui Falls od razu zauważam, że wygląda on trochę inaczej niż jest przedstawiany na zdjęciach w Internecie. Zamiast obficie spadającej wody, widzę bardziej “sik”, opadający skromnym strumieniem na trzy półki wodospadu Purakaunui Falls.

Purakaunui Falls wodospad
Purakaunui Falls w The Catlins

Zaczynam rozumieć dlaczego większość zdjęć tego miejsca, była robiona przy dłuższym czasie ekspozycji – woda wygląda wtedy bardziej obficie. Chociaż muszę przyznać, że faktycznie chyba trafiliśmy na czas, kiedy tej wody było mniej niż zwykle. Co nie zmienia faktu, że sprawdza się tutaj słynne powiedzonko – “Nie wierz we wszystko co zobaczysz w Internecie”.

Pożegnaliśmy się z 20-metrowym Purakaunui Falls i ruszyliśmy na praking tą samą ścieżką co przyszliśmy.

Cathedral Caves

Kolejnym etapem naszej wycieczki miało być Cathedral Caves… MIAŁO, bo nawaliliśmy na całej linii. Pomimo faktu, że ja siedziałam w Nowej Zelandii od roku, a Andy jest Nowozelandczykiem, to nie możemy sobie wbić do głowy, że gdy planuje się atrakcje związane z plażą, to ZAWSZE TRZEBA SPRAWDZIĆ PORY ODPŁYWÓW I PRZYPŁYWÓW. Byliśmy mocno spóźnieni, przypływ już się zaczął. Dodatkowo odwiedziny jaskiń Cathedral Caves było płatne – 10 NZD za osobę, a my nie mieliśmy gotówki. Niestety musieliśmy zrezygnować, stojąc prawie już u bram wjazdu na teren przy jaskiniach 🙁

McLean Falls

Całe szczęście wodospady dostępne są cały czas, więc udało się nam dotrzeć do McLean Falls bez niespodzianek. Z parkingu wiedzie 1-kilometrowa ścieżka przez las o nazwie McLean Falls Walk.

McLean Falls Walk - ścieżka do wodospadu
McLean Falls Walk – ścieżka do wodopadu McLean Falls
McLean Falls Walk - paproć nowozelandzka
Paproć – symbol Nowej Zelandii

Tym razem wodospad bardziej się nam spodobał. 22-metrowy, kaskadowy twór natury, który znajdują się w środku gęstego nowozelandzkiego lasu.

McLean Falls wodospad
McLean Falls

Curio Bay i las, który ma 180 milionów lat

Czas na Curio Bay, czyli miejsce, które zrobiło na mnie największe wrażenie w rejonie The Catlins. Curio Bay, to nie tylko malownicza zatoka, ale też miejsce, gdzie występują najmniejsze i najrzadsze delfiny na świecie – delfiny Hektora (tonin nowozelandzki). Z kategorii “najrzadsze”, można tam również zobaczyć pingwiny żółtookie, które są zagrożone wyginięciem (istnieje tylko około 1600 parek, które mogą się rozmnażać). Inne stworki, które lubią się pojawić w okolicach Curio Bay, to foki, morsy, a nawet i wieloryby! Nam niestety nie udało się zobaczyć żadnych zwierzątek, ale nic nie szkodzi, bo głównym celem naszej podróży do Curio Bay, był spetryfikowany las!

Przeczytaj również MÓJ POST o najmniejszych pingwinach świata, które również można zobaczyć w Nowej Zelandii.

Spetryfikowany Las w Curio Bay

W Curio Bay, woda podczas odpływu, odkrywa jurajski las, który liczy sobie jakieś 180 milionów lat! Las jest tak stary, że pamięta jeszcze czasy Gondawandy, czyli gdy wiele dzisiejszych kontynentów było scalonych i tworzyło jeden wielki superkontynent. Oczywiście las nie prezentuje się obecnie w typowy, “lasowy” sposób, czyli stojące drzewa, na których ćwierkają ptaszki, tylko wygląda tak:

Curio Bay spetryfikowany las
Tak wygląda spetryfikowany las w Curio Bay

Las w Curio Bay nie miał łatwego życia. Był wiele razy niszczony przez dużą aktywność wulkaniczną, która zasypywała go masowymi powodziami gruzu wulkanicznego. Całą tę historię można wyczytać z odsłoniętych warstw tworzących ścianę klifu.

Curio Bay Las Jurajski
Historia Lasu w Curio Bay zapisana w ścianie klifu

Spacerując podczas odpływu po Curio Bay, widzimy kłody i pnie pradawnych drzew. Ponoć były to drzewa iglaste, odpowiedniki dzisiejszych kauri (endemiczne drzewa Nowej Zelandii, które występują tylko tam) oraz araukarii wyniosłych. Las pozostawał zakopany przez wiele milionów lat. Krzemionka, która znajdowała się w pyle wulkanicznym, zaczęła impregnować drzewa, które ostatecznie zamieniła w kamień. Podobnie gdzieniegdzie można nawet znaleźć liście.

Curio Bay skamieniały las
Curio Bay w The Catlins Skamieniały las
Curio Bay Glony

Obok Curio Bay i spetryfikowanego lasu znajduje się spory parking, a obok niego kafejka.

The Catlins Las
Las obok Curio Bay w The Catlins

Slope Point

Ostatnią atrakcją, którą odwiedziliśmy w The Catlins był Slope Point. Czyli najbardziej wysunięte na południe miejsce lądowej Nowej Zelandii. Lądowej, bo jeszcze bardziej na południe znajdują się subantarktyczne Wyspy Campbella, które również należą do kraju kiwi. Konkretnie chodzi o wyspę Jacquemart Island, która mieści się jakieś 700 km od południowego krańca południowej wyspy Nowej Zelandii.

Jacquemart Island najdalej wysunięty punkt Nowej Zelandii
Czerwona pinezka wskazuje na lokalizację Jacquemart Island

Co ciekawe, mianem najbardziej wysuniętego na południe bardzo często mianuje się nadmorski punkt w miejscowości Bluff. Nie jest to jednak prawda. Prawdopodobnie tak sobie to wykombinowali, bo Bluff jest bardziej “po drodze”, niż oddalony o 90 km Slope Point. Podobny zabieg zastosowano przy najbardziej wysuniętym na północ krańcu Nowej Zelandii. Wszyscy mówią, że to Cape Reigna (o mojej wizycie tam przeczytasz TUTAJ), a tak naprawdę to Surville Cliffs. Namieszali tak, bo do Cape Reigna łatwo się dostać – wiedzie tam asfaltowa droga, a do klifów nie.

Aby dostać się do Slope Point, trzeba odbyć 20-minutowy spacer z parkingu. Droga tam wiedzie przez prywatne tereny, ale zarówno parking jak i ścieżka są darmowe. Na końcu trasy znajduje się latarnia morska oraz znak wskazujący odległość do równika (equator) i do bieguna południowego (south pole). Czyli znajdujemy się gdzieś po środku.

Slope Point najdalej wysunięty na południe punkt Nowej Zelandii
Znak na Slope Point

“Bliskość” Antarktydy można zauważyć, jak spojrzy się na drzewa w pobliżu parkingu Slope Point. Wiatr z okolic bieguna południowego nie natrafia przez tysiące kilometrów na żadną przeszkodę, dlatego drzewa wyglądają, tak jak wyglądają.

Slope Point drzewa które oberwały wiatrem znad Antarktydy
The Catlins drzewa

Czy warto odwiedzić The Catlins?

No to dochodzimy do clou problemu. Warto nadrabiać drogi i jechać do The Catlins, czy nie?

A to zależy!

To zależy od tego, ile masz czasu w Nowej Zelandii. Jeżeli w krótkim czasie starasz się upchnąć, jak najwięcej godnych odwiedzenia atrakcji, to nie. Jeżeli nie ogranicza Cię czas, to tak, bo The Catlins to naprawdę ładne miejsce.

The Catlins ma urokliwe wodospady i lasy, ale te zobaczysz też w innych częściach Nowej Zelandii. Większość lasów w kraju długiej chmury, to zielone gęste dżungle, więc będziesz mieć okazje zobaczyć je gdzieś indziej. Wodospadów też w Nowej Zelandii nie brakuje, jest ich jakieś 250. Jeżeli masz jechać to The Catlins kosztem innego miejsca, to dobrze to po prostu jeszcze raz przemyśleć.

Warto jednak pamiętać, że ja całego The Catlin nie widziałam i piszę tylko swoje zdanie. 😉


Po Slope Point zakończyliśmy zwiedzanie na ten dzień. Wybraliśmy się jeszcze do Invercargill, aby uzupełnić zapasy jedzenia w Pack’n’Save, a potem ruszyliśmy na darmowy nocleg w Lumsden, który okazał się naszym ulubionym i spędziliśmy tam aż 3 noce! Ale o tym już w kolejnych postach!

OBEJRZYJ MÓJ VLOG Z ODWIEDZIN W THE CATLINS!

Share

1 Response

  1. 27 lipca, 2023

    […] jak wyglądają drzewa, które na najbardziej wysuniętym na południe krańcu Nowej Zelandii (Slope Point) obrywają zimnymi […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *