Sylwester w Queenstown

Sylwester w Queenstown

Queenstown może być uznawane za odpowiednik naszego Zakopanego. Małe miasto, położone u podnóża gór i cieszące się sporym zainteresowaniem turystów. Popularne zarówno latem, jak i zimą. Miejsce, do którego ludzie się zjeżdżają, aby przywitać Nowy Rok. To co, sylwester w Queenstown?

W sylwestrowy poranek obudziliśmy się na campingu w Lumsden. Planowaliśmy, że tego dnia udamy się w kierunku Milford Sound. Mokre szyby i szarówa za oknem sprawiły, że sprawdziliśmy raz jeszcze, jaka pogoda czeka w miejscu naszej destynacji. Sytuacja wyglądała tak:

pogoda Nowa Zelandia

Milford Sound, to jedna z niewielu atrakcji, które również warto zobaczyć podczas deszczu (o tym w kolejnych postach), jednak brak szansy na jakiekolwiek przejaśnienie trochę nas zmartwił. Gdy dodaliśmy do tego fakt, że tego dnia wypadał sylwester, nie bardzo uśmiechał się nam fakt spędzania go w samochodzie, kryjąc się przed ulewą.

“Hej! A może spędzimy sylwester w Queenstown? Przecież to niedaleko!”

Do Queenstown z Lumsden mieliśmy 110 km. Jakieś półtorej godziny drogi. Opcja była kusząca, bo Queenstown, jako stolica górskich przyjemności, na pewno organizowała jakiegoś sylwestra w plenerze. Nie byliśmy w błędzie, bo sprawdzając informacje w Internecie, faktycznie miało być tam parę koncertów. A więc sylwester w Queenstown!

Nocleg w Queenstown

Sylwester w Queenstown wiązał się z misją znalezienia miejsca do spania. My, jako osoby śpiące w vanie, rozpoczęliśmy poszukiwania na appce CamperMate (więcej o appce poczytasz TUTAJ). Niestety wszystkie darmowe campingi w pobliżu okazały się zamknięte. Zamknięte na stałe. Niestety Nowa Zelandia przez ostatnie lata zamknęła wiele darmowych miejsc na nocleg.

Zaczęliśmy dzwonić po różnych płatnych campingach, ale niestety nikt nie odbiera albo nie mieli miejsc. Planowanie sylwestra w Queenstwon na ostatnią chwilę, raczej nie jest dobrym pomysłem. Później okaże się, że wystarczyło gdzieś przyparkować na ulicy i po prostu pójść w kimono. Policja w sylwestra wybaczała więcej i spanie gdziekolwiek w samochodzie, tym razem obyłoby się bez przegonienia albo mandatu. My jednak postanowiliśmy wrócić do Lumsden. I tak planowaliśmy potem jechać do Milford Sound, więc musielibyśmy wracać przez tę miejscowość…

Camping w Lumsden

Zanim przejdę do opisywania, jak wyglądał nasz sylwester w Queenstown, to napiszę parę słów o campingu w Lumsden. Spędziliśmy na nim o wiele więcej nocy, niż się spodziewaliśmy i stał się on jednym z naszych ulubionych podczas całej podróży.

Lumsden, to małe miasteczko zamieszkałe przez około 500 osób. Niegdyś było bardzo ważnym węzłem kolejowym, z którego pociągi rozjeżdżały się na wszystkie 4 strony południowej wyspy. Dzisiaj, możemy zobaczyć tam jedynie zardzewiałe lokomotywy i zabytkową stację kolejkową. W latach 80-tych zupełnie wstrzymano tam ruch kolejowy, a dzisiaj wokół peronu znajduje się parking, który również służy za nocleg dla vanliferów.

Camping w Lumsden jest naprawdę świetny. Nie dość, że znajduje się dosłownie w zabytkowej stacji kolejowej, to jest bardzo dobrze przygotowany. Mają tam stoły piknikowe, zlew do mycia naczyń, kible i da rade podłapać też Wi-Fi z pobliskiej biblioteki. Po drugiej stronie znajduje się sklep z jedzeniem 4Square, bary z jedzeniem, a nawet i pralki. Na samej stacji znajduje się sklepik z różnymi bibelotami, na którym dorwaliśmy ręcznik z haftem mopsa (kochamy mopsy). No dobra, a teraz ruszamy na sylwester w Queenstown!

Queenstown

Jadąc do Queenstown, po deszczowej pogodzie nie było już śladu. Mogliśmy napawać się pięknymi widokami, które towarzyszyły nam przez prawie całą trasę. Jechaliśmy tam drogą krajową numer 6, która ciągnie się przez całą południową wyspę. Odcinek wzdłuż jeziora Wakatipu uważany jest za jedną z najpiękniej położonych dróg w Nowej Zelandii. Po jednej stronie woda, a po drugiej wzgórza i łańcuch gór The Remarkables oraz Hector Mountains sprawiają, że mamy ochotę ciągle zatrzymywać się na zdjęcia.

droga do Queenstown

W końcu wjeżdżamy do Queenstown, malowniczego miasteczka zamieszkałego przez niecałe 16 000 osób. Uznaliśmy, że nowy rok warto witać umytym i pachnącym, dlatego pierwsze kroki kierujemy na basen Alpine Aqualand, aby znaleźć prysznic. Okazało się, że wzięcie prysznica jest tylko o 2 dolary tańsze, niż skorzystanie z całego kompleksu, to też pokusiliśmy się na pełnowymiarową wizytę ($8). Aquapark tyłka nie urywa, ale jak nie masz co robić, tak jak my w sylwestrowy poranek, to można sobie wygrzać trochę siedzisko w cieplutkim basenie.

Potem ruszyliśmy do kompleksu handlowego na przedmieściach noszących nazwę Frankton. Zaopatrzyliśmy się we wszystko, co jest potrzebne, aby spędzić w miarę godnie sylwestra (czyt. piwo) i ruszliśmy do centrum Queenstown.

Queenstown Nowa Zelandia

Sylwester w Queenstown

Gdy udało się nam po długich poszukiwaniach znaleźć miejsce parkingowe, ruszyliśmy zająć strategiczne miejsce na plaży. Usiedliśmy nad Lake Wakatipu, które jest najdłuższym jeziorem Nowej Zelandii (liczy sobie jakieś 80 km) i zaczęliśmy sączyć piwko. Picie alkoholu w miejscach publicznych w Nowej Zelandii jest zabronione, to też nie tańcowalimy z flaszką w ręku. Zresztą sceny muzyczne i tak nie znajdowały się na plaży.

Sylwester w Queenstwon scena

Scen w sumie znaleźliśmy dwie. Średnio się nam muzyczka podobała, to też bite parę godzin spędziliśmy nad jeziorem.

plaża w Queenstown Nowa Zelandia

Plaża z godziny na godzinę się zapełniała, bo to stamtąd był najlepszy widok na pokaz fajerwerków. Chwilę przed północą nie tylko plaża była pełna ludzi, ale i woda w pobliżu, ponieważ przypłynęły tam duże ilości łódek. Niektórzy na łódkach i stateczkach imprezowali już cały wieczór.

Sylwester w Queenstown
Queenstown  Lake Wakatipu plaża
Sylwester w Queenstown

Ostatnie sekundy starego roku zostały wspólnie odliczone przez zgromadzony tłum, a jak tylko wybiła dwunasta, niebo rozświetliło się na wiele kolorów na dobre 10 minut.

Sylwester w Queenstown Nowa Zelandia

Nowa Zelandia jako jeden z pierwszych krajów wita Nowy Rok! Gdy tam słychać odpalane korki szampana, w Polsce jest raptem 12.00 w południe. Co ciekawe jako pierwsze w Nowy Rok wchodzą The Line Islands, wyprzedzają Nową Zelandię o godzinkę.

Na tym zakończył się nasz Sylwester w Queenstwon. Wiele w tym mieście nie zrobiliśmy… nie skorzystaliśmy z oferty sportów ekstremalnych, z których to miasto słynie… ALE parę dni później zaliczyliśmy słynne miejsce sprzedające burgery – Fergburger.

Fergburger w Queenstown

Fergburger Queenstown

Fergburger, to najbardziej popularna miejscówka w Queenstown (a może i w całej NZ?!), jeżeli masz ochotę na małe co nieco. O tym, że sława tego miejsca jest naprawdę szeroko rozprzestrzeniona, przekonujemy się, gdy napotykamy na długą kolejkę mocno wychodzącą poza lokal. Troszkę nas to zmroziło, ale ulegliśmy presji i stanęliśmy na końcu wężyka. W kolejce staliśmy jakieś 25 minut, co było i tak dobrym wynikiem. Fergburger powstało w 2000, może dlatego jest takie popularne? Bo tak długo wytrzymało i nie zbankrutowało?

Queenstown Fergburger Nowa Zelandia

Stojąc w kolejce, mieliśmy okazję po parę razy przestudiować menu. Wybór mają całkiem spory. Zamieszczam zdjęcie menu na dole, ale chciałam zaznaczyć, że ceny są już nieaktualne. Obecnie ceny są o co najmniej 2 dolary wyższe. Żeby być na bieżąco, najlepiej wejdź na ich stronę.

Fergburger Menu

Ja zamówiłam opcję wegetariańską Holier Than Thou, a Andy z kurczakiem. Burgery były bardzo smaczne, ale czy warte takiego szału i długich kolejek? Raczej nie 😉

Fergburger Burger Queenstown

ZAPRASZAM DO OBEJRZENIA MOJEGO VLOGA Z SYLWESTRA W QUEENSTOWN!

Share

2 komentarze

  1. Agata pisze:

    Kolejka przed Fergburger to chyba jeden ze stałych widoków w Queenstown 😅 Przez 8 mojego pobytu dni ani razu nie skusiłam się na stanir w tej kolejce, więc w sumie cieszę się, że nic nie straciła. 😉

  1. 26 lipca, 2023

    […] sylwestrze w Queenstown musieliśmy w końcu ruszyć do Milford Sound. Śpiąc na campingu w Lumsden, ponownie obudził nas […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *