Sprzęt na Szlak Długodystansowy – Te Araroa

Sprzęt na szlak długodystansowy

Skompletowanie sprzętu na szlak długodystansowy, jest dosyć czasochłonnym zadaniem. Zwraca się uwagę nie tylko na jakość i cenę ekwipunku, ale przede wszystkim na jego gramaturę. Waga jest szalenie ważna, bo będziesz musiał/a to wszystko nosić na własnych plecach. Trzeba się również zastanowić parę razy nad zasadnością posiadania niektórych produktów… czy ja aby na pewno potrzebuję ten przenośny bidet? 😉

Sprzęt na szlak długodystansowy najlepiej, żeby był z gatunku “ultralight” (ultra lekki). Wyposażenie ultralight nie należy jednak do najtańszych, dlatego wiele osób wyposaża się w parę tego typu artykułów, a zresztą kombinuje. Tak zrobiliśmy i my. Chciałabym to zaznaczyć na początku – nasza lista nie będzie spisem najlepszych artykułów do pokonywania szlaków długodystansowych.

Spis sprzętu będzie zawierać wszystkie artykuły, z którymi ruszyliśmy na szlak Te Araroa. Parę elementów ekwipunku nie dotrwało z nami do końca, bo w trakcie wyprawy okazały się niepotrzebne lub nie korzystaliśmy z nich wystarczająco często. Wiele osób pakuje za dużo rzeczy na start, a po paru dniach czy tygodniach decyduje się na pozbycie pewnych części wyposażenia. Nie byliśmy tutaj wyjątkiem. Każdy pakuje się inaczej, jedna osoba jest w stanie poświęcić swój komfort, żeby mieć jak najlżejszy plecak, a inni wolą nosić więcej, ale czuć się bardziej “cywilizowanie”.

Więcej o szlaku Te Araroa przeczytasz w moim poście TUTAJ.

Te Araroa – Sprzęt na Szlak Długodystansowy

Członków naszej wyprawy było dwóch – Andy i ja. Niektóre rzeczy mieliśmy takie same, ale wiele elementów naszego ekwipunku się nie pokrywało, dlatego nasza lista na szlak długodystansowy będzie miejscami podzielona.

PLECAK

plecak szlak długodystansowy

Oboje mieliśmy plecaki firmy Gregory. Andy był zadowolony ze swojego egzemplarza, ja również, ALE… kolejnym razem zdecydowałabym się na większą pojemność. Na trasach, gdzie trzeba było nosić większy zapas jedzenia, 38 litrów okazywało się mocno ograniczające. Klapa mojego plecaka (Jade 38) regulowała się tylko na przodzie, przez co ciężko było cokolwiek więcej zmieścić na górze. Z kolei klapa plecaka Andiego (Focal 48) była regulowana na przodzie i tyle, co dawało większe możliwości upychania ekwipunku.

W obu modelach osłony przeciwdeszczowe dołączone do plecaków okazały się za małe i nie zakrywały całego plecaka, zwłaszcza, że np. bluzę czy klapki mieliśmy przeczepione do plecaka na zewnątrz, co zwiększało jego obwód. Musieliśmy dokupić większe osłony, bo naprawdę ważne było, aby CAŁY plecak był zakryty, wraz z bokami. W przeciwnym razie nasze rzeczy w środku były mokre, a nie ma nic smutniejszego niż mokry śpiwór podczas zimnego i deszczowego dnia.

NAMIOT

namiot szlak długodystansowy

Wszyscy fani Ultralight, złapaliby się teraz za głowę! 😀 Naszym namiotem był CAMP MINIMA 3 SL. 3-osobowy, o wadze 2,1kg. Solidny, dobry namiot, trochę waży, ale bez przesady. Zdecydowaliśmy się na wersję dla trzech osób, bo chcieliśmy trzymać plecaki w środku, ukrywając je przed wilgocią i niechcianymi intruzami typu myszy i possumy. Nie żałowaliśmy ani razu, że wzięliśmy duży i “ciężki” namiot (jak na szlak długodystansowy). Spakowalibyśmy go ponownie. Jedyny mankament, który po czasie zaczyna być uciążliwy, to brak klipsów mocujących tropik do stelażu namiotu. Zamiast zapięć, były tasiemki, które musieliśmy zawiązywać wokół stelażu. Niby drobiazg, ale jak codziennie, przez parę miesięcy trzeba rozstawiać i składać namiot, to takie elementy robią sporą różnicę.

MATA DO SPANIA

sprzęt na szlak długodystansowy

Oboje mieliśmy maty Sea To Summit Ultralight (mata samopompująca się). Opis dotyczący samo pompowania jest trochę na wyrost, bo zdecydowanie matę trzeba wesprzeć dodatkowym powietrzem prosto z płuc (ok. 10 dodatkowych “nadmuchów”). Niestety spowodowało to, że dosyć szybko (pierwszy tydzień) pojawiła się pleśń na macie. Jest na to jednak rozwiązanie jak np. noszenie pompki.

Waga około 720 gramów (rozmiar L). W miarę wygodna, zwłaszcza jeżeli jest się fanem kimania na wznak. Jeżeli lubi się spać na boczku (a ja lubię), to ramiona po pewnym czasie zaczynają boleć od twardej powierzchni i zalecana jest zmiana strony :). Wzięlibyśmy ponownie. Na pewno taka mata jest lepsza niż typowe materacyki do dmuchania, które, gdy zmieniamy boczek podczas snu, lubią robić często dużo hałasu, budząc nie tylko użytkowników danej maty, ale również i osoby śpiące nieopodal.

ŚPIWÓR

szlak długodystansowy śpiwór

Mieliśmy takie same śpiwory – Pinguin Micra CCS; 195cm; 1080g. Bardzo dobrze się nam sprawdziły, ale następnym razem wzięłabym trochę cieplejszą wersję, bo czasem wczesnym porankiem budził mnie chłodek. Śpiwory mogliśmy łączyć, więc w mocno chłodnych sytuacjach wymienialiśmy się ciepłem… A konkretnie, to Andy mógł grzać mnie 😉

Do śpiworów mieliśmy termiczne wkładki Robens Mountain Liner Square – (305g)

KIJKI

Ja miałam Black Diamond Trail Explorer 3 (266g), a Andy Gabel Vertigo FL (254g). Kijki jak kijki. Nie połamały się, wspierały nas i nie sprawiały problemów… trochę zardzewiały nam śruby, ale kijaszki zaliczyły tyle kąpieli, że można im to wybaczyć.

UBRANIA

ubrania merino na trekking

Ciuchy na szlak długodystansoowy to sprawa mocno indywidualna, zwłaszcza jeżeli mówimy o ich ilości. Ja np. zabrałam ze sobą za dużo szmatek, ale po kolei.

Kurtka przeciwdeszczowa – każde z nas miało po kurtce przeciwdeszczowej Quechua MH100. Trochę mieliśmy z tymi kurtkami love&hate relationship. Nie chodzi o markę, czy model, a o samą zasadność noszenia ze sobą odzienia na mokrą pogodę. Często deszcz był na tyle mały, że nie chciało się wyciągać kurtki z plecaka, a potem się w niej gotować. Z drugiej strony, jak parę razy złapała nas ulewa, to kurtka uratowała nas przed przemoczeniem do suchej nitki i wyziębieniem. Z trzeciej strony takich ulew spotkało nas naprawdę mało (konkretnie 6). Jednak właśnie przez te parę ulew, uważam, że kurtka przeciwdeszczowa to must have. Bez niej bylibyśmy w poważnych kłopotach.

Ciepła Bluza – wiadomka grubszą bluzę trzeba mieć. Ja miałam polar Quechua SH500 X-Warm, sprawdził się dobrze w większości przypadków, ale czasem było mi zimno. Andy nosił polar Quechua SH100 U-Warm i był zadowolony. Jego wersja była znacznie cieplejsza od mojej.

Legginsy – oboje mieliśmy po jednej parze legginsów, zwykłe syntetyki, nic specjalnego. Moje legginsy miały kieszonki na udach, co jest super opcją! Telefon, słuchawki, chusteczki i inne rzeczy są łatwo pod ręką! Sporo osób nie bierze długich spodni, stawiając na krótkie spodenki, ale to raczej reprezentanci podejścia twardego ultralight.

Krótkie spodenki – ja miałam dwuwarstwowe, a Andy jednowarstwowe. Zwykłe spodenki… nie przykładaliśmy specjalnej uwagi do ich rodzaju, wzięliśmy, to co mieliśmy w szafie. 70% czasu chodziliśmy w shortach. Nogi nie są aż tak wrażliwe na temperaturę, jak górna część ciała, więc nawet w chłodniejsze dni często pomykaliśmy w spodenkach.

Bluzka z długim rękawem – mieliśmy bluzki z wełny merino, która jest dobra na każdą temperaturę i mocno ogranicza nieprzyjemne zapachy (co jest szczególnie ważne, gdy prysznic i pranko nie jest często dostępne). Andy miał dwie, a ja trzy bluzki Forclaz MT500. Trzecia sztuka była moją bluzą na camping/do namiotu/do spania/na dzień wolny. Kolejnym razem wzięłabym dwie bluzki, ponieważ przemierzając kilometry, nie robiło mi różnicy czy moja bluzka jest świeża, czy nie, bo ostatecznie na koniec dnia i tak daleko jej było do czystości, a wełna merino niwelowała w dużej mierze smrodek, więc nie było tragedii. Natomiast nadal zdecydowałabym się na oddelegowanie jednej bluzy “do spania”, czułam się dzięki temu czyściej i bardziej komfortowo.

Krótki rękawek – ponownie, wełna merino. Ja miałam 2 koszulki z krótkim rękawem, a Andy jedną Forclaz Travel 100. Kolejnym razem wzięłabym jedną sztukę, z tego samego powodu co wyżej. Andy za to mówi, że wcale by nie brał krótkiego rękawka. Nowozelandzkie słońce jest dosyć mocne, a noszenie krótkiego rękawka, tylko zwiększa ekspozycję skóry na promienie słoneczne. Dodatkowo Nowa Zelandia jest opanowana w wielu miejscach przez meszki (sandflies), noszenie długiego rękawa chroni lepiej przed ugryzieniami.

Legginsy/Kalesony – legginsy merino Forclaz MT500. Każde z nas miało po jednej sztuce. Przydawały się na chłodne momenty i przede wszystkim do spania.

Bielizna – ja miałam 3 pary majtek trekkingowych merino Forclaz MT500, a Andy zwykłe bokserki, ale z dłuższymi nogawkami. Ja wzięłam jeszcze dwa staniki sportowe merino Forclaz MT500. Kolejnym razem wzięłabym jeden.

Skarpetki – oboje mieliśmy 3 pary palczastych skarpetek Injinji Outdoor Midweight Crew Nuwool. Palczaki są super w walce z niwelowaniem obtarć; plus wełna merino jak zawsze niezawodna. Na początku, gdy trasa prowadziła przez plaże, dosyć szybko w skarpetach tworzyły się dziury i przetarcia, przez wszędobylski piasek. Aby załagodzić tego skurtki korzystaliśmy z dodatkowej warstwy Injinji Finger LINER CREW NuWool.

Komin/Czapka z daszkiem/Czapka – ja miałam czapke na zimny czas, czapkę z daszkiem i komin, aby chronić kark/uszy. Andy miał czapkę z daszkiem z osłoną na kark i uszy oraz zwykłą wełnianą czapkę.

Rękawiczki – ja miała polarowe rękawiczki na chłodne dni, a Andy rękawiczki bez palców, do trzymania kijków, bo robiły mu się odciski oraz żeby chronić wierzch dłoni przed ekspozycją na słońce.

Buty – na szlak długodystansowy to grubszy temat. Wielu piechurów decyduje się na większy rozmiar butów, niż noszą normalnie. Podczas takiej ilości kilometrów przemierzanych każdego dnia, stopy potrafią mocno spuchnąć, co sprawia, że obuwie w naszym normalnym rozmiarze, może zacząć nas uciskać i stać się po prostu za małe. Ja miałam buty o dwa rozmiary większe i całkiem dobrze mi się to sprawdziło, nie miałam odcisków, przetarć, ani innych dolegliwości. Nasze buty miały także tzw. wide toe box; czyli były szersze w miejscu, gdzie leżą palce.

Nie mieliśmy ciężkich butów trekkingowych, a buty do biegania w terenie. Myślę, że 90% piechurów, których spotkaliśmy, nosili właśnie ten typ obuwia. Co ważne nasze buty nie były wodoodporne. Ilość strumyków, rzek i podmokłych terenów, które przemierzaliśmy, była naprawdę spora, a przez to nasze buty często mokre. Gdybyśmy mieli buty woodoporne, to nasze cichobiegi schły by o wiele dłużej.

Ja miałam dwie pary butów Topo Athletic Ultraventure 2, a Andy 2 pary Inov-8 TrailFly G. Byliśmy bardzo z nich zadowoleni i nie wymienilibyśmy ich na żadne inne.

Mieliśmy ze sobą również klapki – na camping i pod prysznic. Wybierając klapki, warto zwrócić uwagę, czy po wewnętrznej stronie paska trzymającego stopę nie ma materiału. Andy’ego klapki miały “zamszyk” od wewnątrz, który po paru tygodniach zaczął śmierdzieć i wywołał wysypkę na jego stopach.

Okulary Przeciwsłoneczne

Ja wzięłam strój kąpielowy – ale odesłałam go po paru tygodniach

HIGIENA / LEKI

Jeżeli chodzi o produkty higieniczne, to na szlak długodystansowy zabraliśmy ze sobą totalną podstawę: Krem Przeciwsłoneczny 50+, Krem Nawilżający; Dezodorant; Szczoteczka i Pasta do zębów; Wazelina (tylko na początku); Maszynka do golenia; Szampon (służył nam również jako żel pod prysznic); Penseta; Cążki; Szczotka do włosów Tangle Teezer; Papier Toaletowy (wyciągaliśmy tekturowy rulonik, żeby móc spłaszczyć rolkę); Ręcznik Szybkoschnący (Mil-Tec); Przenośny Bidet (Andy szybko się go pozbył 😉 )

Leki: Leki Przeciwbólowe; Maść Przeciwzapalna; Maść Przeciwbakteryjna; Żel na ukąszenia; Taśma na Otarcia; EpiPen (bo jestem alergikiem)

GOTOWANIE

Mieliśmy zestaw garnek + naczynia turystyczne. Komplet nazywał się GSI Outdoors Pinnacle Dualist II i byliśmy z niego naprawdę zadowoleni. Garnek (1,7L) + 4 miski + 2 widelce. Całość ważyła 590g, miseczki mieściły się w garnuszku, więc wszystko było ładnie i kompaktowo zapakowane. Pojemność garnka była idealna dla dwóch osób. Mogliśmy sobie w nim gotować makaron i inne rarytasy. Miski służyły nam również za kubki, z których piliśmy kawę lub kakao.

zestaw do gotowania camping

Palnik – Primus Essential Trail Stove Duo (112g) – bardzo spoko, pasował do wszystkich butli gazowych, z którymi mieliśmy styczność.

Butla gazowa – kupowana na miejscu, zwykle nosiliśmy przy sobie jedną sztukę 230g.

BUTELKI NA WODĘ

Mieliśmy ze sobą dwie butelki Katadyn BeFree Tactical 1L Water Filter. Filtr był od razu przy “smoczku” co umożliwiało szybkie napicie się wody pobranej wprost ze strumienia. Bidon jest elastyczny, więc można go zwinąć, gdy nie jest wypełniony wodą.

butelka z filtrem trekking

Dodatkowo mieliśmy elastyczny, 3-litrowy bukłak HydraPak Seeker 3L Water Container.

sprzęt na szlak długodystansowy

I na koniec butelka, do której można było wlewać ciepłą wodę – Nalgene Bottle – On The Fly – 700m. Ta butelka przydawała się nam również, gdy mieliśmy dosyć samej wody i chcieliśmy urozmaicić ją kroplami smakowymi.

ELEKTRONIKA

Każdy z nas miał po swoim telefonie + ładowarka;

Powerbank Anker PowerCore III Elite 25600 mAh 87W – szybko ładował nam telefony + aparat; ale trochę waży – 600g;

Latarka czołowaNitecore NU25, leciutka (47g). Przydatną funkcją jest czerwone światło, które nie razi tak mocno podczas nocnych wycieczek do kibla;

Aparat Sony Alfa 6400 + 2 obiektywy + dodatkowa bateria;

Instax Mini – rzecz absolutnie zbędna, ale my chcieliśmy mieć parę takich pamiątkowych zdjęć, z różnych miejsc;

Kindle – wzięliśmy dwa czytniki; Andy swojego nie używał, więc odesłał po paru tygodniach;

2x słuchawki do słuchania muzyki/podcastów;

PLB – radiopława Ocean Signal rescueMe PLB1 – całe szczęście nie musieliśmy korzystać;

INNE BIBELOTY

Poduszka do spania – ja miałam Sea To Summit Areos Pillow Premium; Andy na początku nie miał poduszki (spał na swojej bluzie pod głową), ale któregoś dnia na campingu, Andy znalazł poduszkę w schowku na rzeczy, które zostawili poprzedni camperowicze. Andy postanowił ją przejąć;

Łopatka – Lixada Titanium Shovel (35g) na wykopywanie np. dziur na stolczyk;

Wodoodporne saszetki – zestaw Spokey Dry Bag Set (1L, 2L i 8L);

Statyw Aparatu – pozbyliśmy się przy pierwszej okazji;

Mały Tripod do aparatu – pozbyliśmy się po miesiącu;

Sznurek do wieszania prania – bardzo szybko go zgubiliśmy;

Klamerki do prania – na wielu campingach były linki do rozwieszania prania, ale nie było klamerek. Niektóre miejsca wypożyczały;

Scyzoryk;

Gwizdek;

Gra Splendor – odesłaliśmy po paru tygodniach;

Koc Termiczny – 2 sztuki, nigdy nie skorzystaliśmy;

Termofor – odesłałam po miesiącu;

Piłka do masażu – korzystaliśmy tylko przez parę pierwszych tygodni, gdy nasze mięśnie były mocno obolałe. Potem ją odesłaliśmy.

I to tyle! Tak wyglądał nasz sprzęt na szlak długodystansowy, jakim jest szlak Te Araroa. Na pewno da się to zrobić lepiej i lżej, ale jak na pierwszy (i ostatni) raz, to myślę, że skompletowaliśmy całkiem spoko ekwipunek.

Share