Zwiedzanie San Francisco – już je lubię!

San Francisco tytulowy obrazek

Pierwsze zwiedzanie San Francisco odbyłam prawie 10 lat temu. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia… Padało, była mgła, ledwo co było widać i zatrzymaliśmy się w mega obleśnym i syfiastym hotelu. To wszystko sprawiło, że z trzech zaplanowanych dni w San Francisco, zostaliśmy tam tylko jeden. Ale przecież trzeba dawać drugą szansę i taką właśnie San Francisco dostało.

Obudziliśmy się w samochodzie, gdzieś na poboczu. Jak wiecie z poprzedniego posta, złapaliśmy cykora na kempie, na którym początkowo się rozbiliśmy. Poskutkowało to ucieczką. Niestety nie mogliśmy znaleźć żadnej innej miejscówki na nocleg , więc musieliśmy spać w samochodzie. Noc nie była taka zła, nawet się wyspaliśmy. Nadszedł czas na zwiedzanie San Francisco.

Golden Gate Bridge

Z związku z faktem, że znajdowaliśmy się na północ od San Francisco, to jedyną słuszną drogą dojazdu do miasta, była przejażdżka słynnym, czerwonym (a tak właściwie pomarańczowym) mostem Golden Gate Bridge.

Ale zaraz! Dlaczego nazywa się golden (złoty), skoro jest czerwony, a pod światło nawet i czarny? W sumie nie ma tu zbyt dużej filozofii. Most położony jest nad cieśniną, która nosi nazwę Golden Gate i stąd wziął swoją nazwę. Tadaaaam. A czerwony jest ze względu na to, że takiego koloru jest farba chroniąca przed korozją. Początkowo most miał być koloru szarego, jak większość mostów, a czerwona farba miała być tylko bazą. Jednakże ze względu na to, że niegdyś ten most był najdłuższym na świecie i krążyły wokół niego same ochy i achy, to przecież nie można takiego cuda przefarbować na szaro! No i został czerwony… w sensie pomarańczowy.

🙂

Wjazd na most z jednej strony jest płatny, a z drugiej nie. My oczywiście byliśmy od strony płatnej ($8.30). W skrócie, jak wjeżdża się do San Francisco, to trzeba płacić, a jak się wyjeżdża, to się nie płaci. Świadczy to o tym, że San Francisco nie lubi gości, jest niemiłe i zniechęca do wjazdu, a zachęca do wyjazdu. 😉

Nie ma mowy o darmowej przejażdżce. Kamerki działają i jak nie znajdą przypisanej płatności do tablicy rejestracyjnej, to mandat! Zapłacić można przed lub po (w przeciągu 48 godzin). My zapłaciliśmy zanim się pojawiliśmy na moście. Można to zrobić online, ale tego dnia coś nie działało (to był piątek trzynastego, serio), więc musieliśmy znaleźć punkt, w którym można dokonać płatności. W takich miejscach stoją głównie automaty. My wybraliśmy miejscówkę w San Rafael, w której obsługiwał również człowiek, a nie tylko automat (tak w razie czego, gdyby miały być jakieś problemy).

Przejazd przez most nie był jakimś podniosłym momentem naszego życia, z okna samochodu wydawał się czarny. Zapłaciliśmy, wjechaliśmy i zjechaliśmy. Finito.

ZWIEDZANIE SAN FRANCISCO

W sumie zwiedzanie, to za dużo powiedziane, po prostu poszliśmy się przejść. Zaparkowaliśmy w China Town, na parkingu North Beach Parking Garage. Chyba nie ma czegoś takiego jak tanie parkowanie w San Francisco, ale ten parking nie był taki zły i znajdował się w miarę blisko nabrzeża.

China Town, jak to China Town, na pewno czystsze niż to w Vancouver… Zapachy podobne, produkty też. Idziemy dalej!

PIER 39

Jedna z popularniejszych miejscówek bez której zwiedzanie San Francisco się nie może odbyć, to PIER 39. Czyli takie w sumie centrum handlowe na molo. Restauracje, sklepy z pamiątkami, ciuchami, jedzeniem, karuzela i tak dalej. Mają tam nawet całoroczny Bożenarodzeniowy sklep. Z PIER 39 można dojrzeć słynne więzienie Alcatraz , Golden Gate Bridge i Bay Bridge. ALE! Najlepszą atrakcją są tam lwy morskie, które wylegują się przy molo, na takich kwadratowych, pływających podestach. Większość leniwie się opala, używając sąsiadów jako poduszek. Ale też są takie lewki, które drą japy i wszczynają zamieszki. Zdecydowanie obserwowanie tych kluch może wytopić dużo czasu.

Pier 39 lwy morskie - Zwiedzanie Safrancisco

Zapachy na PIER 39 dobiegają ze wszystkich stron. Skusiliśmy się więc na fish&chips i “nadoceański” przysmak clam chowder (zupa z małży). Rybka kosztowała ok. 10 dolców, a zupka $5. Ja małż nie lubię, ale jakoś nie czułam ich w tej zupce, więc polecam 😀

Fisherman’s Wharf

Gdy zeszliśmy z “Piera”, przespacerowaliśmy się po nadmorskiej dzielnicy Fisherman’s Wharf, w której zresztą Pier 39 się znajduje. Jest to typowa, turystyczna, nadmorska miejscówka, ale mi się tam bardzo podobało. Nie jestem żadnym przeciwnikiem tłumów, podobają mi się popularne spoty, jak i odosobnione miejsca.

Weszliśmy na Pier 43, na którym znajdowało się Musée Mécanique, muzeum ze starymi maszynami do gry. Wstęp jest darmowy. Muzeum ma naprawdę imponującą kolekcję gierek (około 300), w które można zagrać. Większość wymaga wrzucenia 25-centówki. Niektóre maszynki są tak stare, że nie działają, nawet po wrzuceniu piniądzą! Ale to mała strata. Andy zdecydował się nawet na małe siłowanko z plastikowym jegomościem 😀

Potem musieliśmy się już zbierać i udać w kierunku naszego nowego campingu, do którego mieliśmy 106 mil. Przy okazji, trzeba było przejechać, przez wszystkie miejscowości na południe od San Francisco (Palo Alto, San Jose tip), a to oznacza… koooooooorki. O naszym kempie wspomnę w kolejnym poście, bo jest o czym opowiadać.

Ale to nie koniec San Francisco, bo pojechaliśmy tam jeszcze dwa dni później,

Zwiedzanie San Francisco – dzień 2

Tak się nam spodobało, że wróciliśmy. Słoneczne San Francisco jest zdecydowanie bardziej zachęcające, niż to deszczowe. Tym razem chcieliśmy sobie połazić po downtown (wysokie budynki itp.) i zbliżyć się do Golden Gate Bridge w celu wykonania focisza z bliska. Zaparkowaliśmy na parkingu, który znajdował się trochę na uboczu – $15 dolców za cały dzień. Potem okazało się, że takich parkingów jest całkiem sporo, nawet bliżej centrum, więc niepotrzebnie rzuciliśmy się na pierwszy lepszy.

Z centrum do Golden Gate Bridge jest kawałek. Zdecydowaliśmy się złapać autobus. Bus wysadził nas nieopodal The Palace of Fine Arts. Jak zobaczyliśmy ten budynek i okolice, to uznaliśmy, że zabytki z czasów starożytnych zachowały się tam zdecydowanie lepiej niż u nas, w Europie ;). Miejsce jest absolutnie przepiękne i zamiast paru tysięcy lat, ma zaledwie sto wiosen – bo wybudowano je w 1915 roku. Można sobie tam pospacerować, jest park i tak dalej.

Zwiedzanie San Francisco widok
Zwiedzanie San Francisco zabytek :P

Z tego “nowego zabytku”, mieliśmy jakieś 2,5 mili do punktu widokowego na Golden Gate Bridge. Chcieliśmy tam dojść piechotą, bo lubimy dużo chodzić, ale wiatr przy wodzie, tak dzielił nas po twarzy, że zrezygnowaliśmy i zadowoliliśmy się zdjęciami z plaży.

Zwiedzanie San Francisco Golden Gate Bridge i ja

Resztę dnia spędziliśmy spacerując po nabrzeżu i po San Frankowych uliczkach. Bardzo mi się podobają te kolorowe domki w San Francisco, mam jakiś takie upodobania do sklejkowych, tęczowych domków.

Tego dnia wracaliśmy z SF około 19, ale i tak staliśmy w korku. Warto o nim pamiętać, jeżeli planuje się coś w SF i w okolicach.

Zwiedzanie San Francisco uliczka
Zwiedzanie San Francisco panorama
Zwiedzanie San Francisco - arch

No i na koniec oczywiście VIDEŁO.

Share

1 Response

  1. 17 grudnia, 2019

    […] Zanim skupię się na głównym wydatku tego posta, to zacznę od mniejszej opłaty, którą również musieliśmy ponieść (nawet 7 razy!). A mianowicie, powiem o naszym campingu, który zapowiedziałam już w poprzednim poście. […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *