Napier – miasto Art Deco

Napier miasto Art Deco

Napier przez wielu nazywane jest stolicą Art Deco. Potężne trzęsienie ziemi, które w 1931 roku zniszczyło sporą część miasta, poskutkowało odbudową centrum właśnie w stylu Art Deco. Dlaczego? Bo wtedy ten styl był na topie!

Kolejnym etapem naszej podróży po Nowej Zelandii było Napier. Poprzednia miejscówka, którą odwiedziliśmy, znajdowała się na samym północnym czubku kraju długiej chmury – Cape Reinga. Napier za to leży na wschodnim wybrzeżu, mniej więcej pośrodku długości wyspy. Skąd taki przeskok? Jak już dojechaliśmy na północny koniec Nowej Zelandii, to szybciutko udaliśmy się “na dół”, do Tongariro National Park. Wróciliśmy na tydzień do pracy, a potem pojechaliśmy dalej, właśnie do Napier.

Napier grafitti

Trzęsienie Ziemi w Napier

Napier powstało w 1851 roku. 80 lat później miasto musiało zostać odbudowane, ponieważ w 1931 roku nawiedziło je potężne trzęsienie ziemi. Siła żywiołu wynosiła 7,8 stopni w skali Richtera (skala sięga do >9 stopni). Trzęsienie trwało 2,5 minuty i pochłonęło w sumie 256 żyć. Zdarzenie to zajmuje drugie miejsce na liście najtragiczniejszych, Nowozelandzkich katastrof pod względem liczby ofiar (na pierwszym miejscu znajduje się katastrofa samolotu Air New Zealand). Podczas trzęsień najbardziej ucierpiało centrum miasta, które potem zostało odbudowane prawie w całości w stylu Art Deco.

Napier trzęsienie ziemi

Napier miasto Art Deco

Pomimo rozległych szkód, które spowodowało trzęsienie ziemi w Napier, miasto bardzo szybko zaczęło się odbudowywać. W latach 1931-1933 zbudowano 111 nowych budynków, większość właśnie w stylu Art Deco, który był bardzo popularny w latach 30-tych. Pastelowe kolory, geometryczne wzorki do dzisiaj królują na ulicach centrum Napier. O mały włos, a byłoby inaczej. W latach 60-tych, 70-tych i 80-tych zastąpiono parę budynków Art Deco nowocześniejszymi budynkami. Całe szczęście, w miarę szybko zrozumiano, jak unikatowe jest miasto Art Deco i postanowiono chronić swoje dziedzictwo.

W 2007 roku Napier zostało nominowane do wpisania na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ostatecznie nie udało się zdobyć miejsca na liście, niemniej jednak Nowozelandczycy bardzo docenili, jaką architekturalną perełkę mają na swoich ziemiach. Obecnie w Napier co roku odbywa się Art Deco Festival, podczas którego można poczuć klimat lat 30-tych i 40-tych ubiegłego wieku.

Napier miasto art deco

Miasto Art Deco – nasze doświadczenia

Do Napier przyjechaliśmy w środku listopada, co dla Nowej Zelandii oznacza późną wiosnę. Podczas naszego pobytu mieliśmy piękną pogodę, ponad dwadzieścia stopni Celsjusza i bezchmurne niebo. Żyć nie umierać!

Do Napier jechałam z wielkimi nadziejami, ale też z dużą obawą. Do tej pory nowozelandzkie miasta ani troche mnie nie zachwyciły, ponieważ 90% z nich jest nijakie i wygląda tak samo. Zwykle małe centrum (często jedna ulica), w którym obowiązkowo znajduje się bar Fish&Chips, Chińczyk na wynos, knajpa indyjska, sklep “za dolara”, randomowy sklep z ciuchem i zwykle duży supermarket.

A skoro mowa o supermarketach!

W Nowej Zelandii operują 3 główne supermarkety: Countdown, New World i Pak’nSave. W Napier istnieje taka anomalia, jak dwa wielkie Countdown’y zaraz obok siebie. O tym niecodziennym zjawisku, Guy Williams z New Zealand Today, nagrał nawet materiał na swoim kanale YT! Jeżeli rozumiesz angielski, to obejrzyj, bo jest śmiesznie. Żeby było jeszcze ciekawiej, po drugiej stronie parkingu obu Countdown’ów znajduje się jeszcze Pak’nSave, kolejny wielki supermarket. Coś tu musi być na rzeczy! 😛

napier miasto art deco

Miłe zaskoczenie!

Przedmieścia Napier są typowe dla Nowozelandzkich miast, nic specjalnego. Natomiast jak tylko zaczęliśmy się zbliżać do nabrzeża, a tym samym do centrum, to klimat zaczął zmieniać się zdecydowanie na lepsze. Wiele kolorowych budynków, przeważnie w pastelowych kolorach, z przyozdobionymi elewacjami. Słoneczna pogoda, nadmorski charakter okolicy, wysokie palmy i stare hity lecące z radia samochodu. Tak przywitało nas miasto Art Deco.

Co do radia, to serio polecam włączyć sobie Magic Radio (92.7), które puszcza kawałki sprzed paru dobrych dekad. Taka muzyczka w samochodzie plus przejażdżka po Napier robią naprawdę dobry klimat!

Dla fanów ruchomych obrazków, polecam mój vlog z Napier, który znajdziesz TUTAJ jak i na końcu tego wpisu.

napier ulice art deco
architektura art deco

Centrum nie jest zbyt duże, dosyć krótki deptak, parę ulic wokół niego, nabrzeże również utrzymane w stylu Art Deco i to w sumie tyle. Ale zdecydowanie warto! Zwłaszcza jeżeli chcesz zobaczyć ładne miasto w Nowej Zelandii, a o to nie łatwo (oczywiście to moja personalna opinia 😛 ). Napier ma niesamowity urok, nawet tabliczki z nazwą ulic są w stylu Art Deco. Gdzieniegdzie czułam się jak w Kalifornii, zwłaszcza, gdy trafiłam do parku otoczonego wysokimi palmami.

palmy napier

PRAWDA, ŻE JAK KALIFORNIA?!

Pump Track Freedom Camping

Oczywiście, jak na vanliferów przystało, na nocleg obraliśmy camping (a raczej parking), 2 kilometry od centrum. Dobra lokalizacja skutkuje tym, że miejsc ubywa dosyć szybko, ale udało się nam znaleźć wolny spot. Zaraz obok jest kamienista plaża, która wręcz zmusza do puszczania kaczek. TO TU UDAŁO MI SIĘ PUŚCIĆ PIERWSZĄ, UDANĄ KACZKĘ W ŻYCIU! Kibel ze spłuczką, pitna woda, jest dobrze!

Te Mata Peak

Kolejnego dnia, ruszyliśmy odwiedzić nieopodal położony (30km) Te Mata Peak. W miarę krótka trasa zajęła nam dosyć sporo czasu, ponieważ wplątaliśmy się w akcję ratowania zagubionego psa.

Zaraz przy drodze szybkiego ruchu zauważyliśmy złotego labradora, biegającego przy asfalcie. Zatrzymaliśmy się prędko, ale piesek nie miał ochoty zostać wybawionym z opresji i zaczął od nas uciekać. Kolejny samochód próbował zablokować mu drogę, ale nic to nie dało. W ten sposób, przez 10 minut, 4 osoby biegały aby złapać psiaka, tylko po to, aby zostać ostatecznie obszczekanym. Pies po harcach dał w długą i tyle go widzieliśmy. My z Andy’m nie poddaliśmy się jednak i postanowiliśmy go szukać dalej. Co jakiś czas pytaliśmy przechodniów, czy nie widzieli zbiega i na podstawie ich wskazówek zataczaliśmy koła. Niestety bez efektu, bo pies się zapadł jak kamień w wodę… Dzwoniliśmy jednak na policje oraz na jeszcze jakieś inne numery i wierzymy, że piesek wrócił do domu.

A wracając do Te Mata Peak.

Spoko miejscówka, jeżeli jest się w okolicach, to warto odwiedzić. A jeżeli nie, to niekoniecznie. Prezentuje się w ten sposób:

te mata peak

Na szczyt (399m) można się dostać na 2 sposoby: na nóżkach idąc pod górę albo samochodem, parkując na parkingu zaraz obok szczytu. My, jako fani wędrówek pieszych pod górę, oczywiście dostaliśmy się tam samochodem. XD

Na szczycie mieliśmy okazję oglądać startujących paralotniarzy. Ciekawy widok, ale chyba nie chciałabym spróbować. Znaleźliśmy też mapkę wschodniego wybrzeża, na którym jawiło się fantastyczne imię wzgórza

Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu

Nazwa ta pochodzi z maoryskiego i oznacza mniej więcej: “Szczyt wzgórza, na którym Tamatea, mężczyzna o wielkich kolanach, zdobywca gór, pożeracz ziemi i podróżnik grał na flecie dla swojej ukochanej.” Ta… Maorysi mają pełno nazw, które po przetłumaczeniu wywołują niemałe zdziwienie. Swoją drogą, to wzgórze trzyma rekord Guinessa na najdłuższą nazwę świata (85 liter).

najdłuższa nazwa świata

NIE ZAPOMNIJ OBEJRZEĆ MOJEGO V-LOGA Z NAPIER I OKOLIC!

Share

1 Response

  1. 21 stycznia, 2021

    […] było kolejnym punktem naszych wojaży po odwiedzeniu Napier (o wizycie w tym mieście przeczytasz TUTAJ). Po drodze odwiedziliśmy miejscowość Wairowa, czyli ostatnie w miarę cywilizowane miejsce […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *