Putangirua Pinnacles – Ścieżka Umarłych i zaszczyt w Cape Palliser

Putangirua Pinnacles i Cape Palliser

Dobrze jest być fanem Władcy Pierścieni. Dzięki temu, trafia się w miejsca, do których pewnie by się nie pojechało, gdyby nie chęć zobaczenia filmowych lokalizacji. Ścieżka Umarłych w Putangirua Pinnacles, to właśnie taka miejscówka. Przy okazji, odwiedziliśmy także Cape Palliser, miejsce które pełni ważną geograficzną funkcję na mapie Nowej Zelandii, ale o tym zaraz!

Tego samego dnia, co odwiedziliśmy Rivendell, wybraliśmy się również do Putangirua Pinnacles. Kolejne miejsce związane z Władcą Pierścieni, ale nie tylko, bo samo w sobie jest odlotowe!

PUTANGIRUA PINNACLES

Putangirua Pinnacles oddalone jest od Wellington o jakieś 100km. Niestety należy ono do miejsc typu “nie po drodze”. Leży na uboczu, na południu północnej wyspy i znajduje się na trasie, która w sumie donikąd nie prowadzi. Niech to Cię jednak nie zniechęci, bo samo Putangirua Pinnacles, jak i droga prowadząca do tego miejsca, są bardzo malownicze! Naprawdę, to nie jest miejsce tylko dla fanów Władcy Pierścieni, ale dla wszystkich tych, którzy lubią oglądać ciekawą naturę.

Co jest to Putangirua Pinnacles?

Najpierw spójrz na to zdjęcie:

Putangirua Pinnacles

Wygląda bajerancko, nie?

Obszar Putangirua Pinnacles należy do tzw. badlandów (śmieszna nazwa). Dosłownie tłumacząc, badlandy oznaczają złe ziemie. Myślę, że nazwa jest idealna, bo chyba przyznasz, że Putangirua Pinnacles wyglądają dosyć złowieszczo 😉 . Są to tereny wyżynne, o ubogiej roślinności, które powstały w dużej mierze w wyniku spłukiwania podczas ulewnych deszczów.

Putangirua Pinnacles to przede wszystkim zlepek mułu i skał. Z bliska wyglądają jak idealna ściana wspinaczkowa. Nie ufałabym jednak tym skalnym uchwytom, ponieważ nawet lekki dotyk sprawia, że Putangirua Pinnacles się kruszą. Szacuje się, że obecne tempo erozji to 1 cm na rok, więc nie ma żartów.

Putangirua Pinnacles

Putangirua Pinnacles, czyli Ścieżka Umarłych we Władcy Pierścieni

Wprawne oko pewnie szybko odgadnie, które sceny Władcy Pierścieni zostały nakręcone w Putangirua Pinnacles. Miejsce to odgrywało rolę Ścieżki Umarłych. Aragorn, Legolas i Gimli wybrali się tą trasą do twierdzy Dunharrow, w której rezydowali Umarli z Dunharrow. Poprosili tam umarlaków o pomoc podczas walki w Gondorze. Sceny te możesz obejrzeć w trzeciej części trylogii – “Powrót Króla”. Kawałek z filmu zobaczysz również na moim VLOGU (minuta 2:18).

Putangirua Pinnacles

Wizyta w Putangirua Pinnacles

My do do Putangirua Pinnacles trafiliśmy około godziny pierwszej niedzielnego popołudnia. Samochodów na parkingu było całkiem sporo. Obok znajdują się miejsca campingowe, więc na brak odwiedzających, pomimo swojego położenia, to miejsce nie może narzekać.

Do Putangirua Pinnacles wiodą dwie ścieżki, które razem tworzą pętlę.

kierunkowskazy

Z tego co zauważyłam, to zdecydowana większość ludzi decyduje się obrać szlak na Lookout via Stream Bed i tą samą trasą wracać.

Lookout via Stream Bed prowadzi po kamulcach przy korycie rzeki, a Lookout via Ridge Track, to trasa pod górę, z której rozciąga się widok na Putangirua Pinnacles od góry. Ostatecznie obie trasy się łączą i tworzą kółko.

My obraliśmy trasę inną niż większość i do Putangirua Pinnacles szliśmy Lookout via Ridge Track, a wracaliśmy Lookout via Stream Bed.

Nie wiem, która trasa jest gorsza XD

Czytając o tym miejscu w internecie, odniosłam wrażenie, że to króciutki i łatwy szlak. Miałam więc na sobie grube jeansy, pomimo że temperatura oscylowała wokół 25 stopni Celsjusza i założyłam moje czyste trampeczki, których nie chciałam ubrudzić. W końcu to krótki szlak, nie będę się przecież przebierać.

Niestety rzeczywistość okazała się trochę inna. Trasa na sam punkt widokowy zajęła nam jakieś 30 minut i szła pod górkę, przez las. Ja wiem, że to nie brzmi strasznie, ale jak człowiek nastawi się na 5 minutowy spacer po płaskim i nagle musi się wspinać pod górę (a ja nienawidzę wchodzić pod górę), to morale trochę spadają.

Jak już weszliśmy na szczyt, to ukazał się nam taki widok:

Putangirua Pinnacles Lookout via Ridge Track

Z punktu widokowego zaczęliśmy schodzić ku trasie, która prowadzi w głąb Putangirua Pinnacles. A trasa w głąb, to teren nierówny – piach, skały, kamienie i trochę błotka. Tak się skończył czysty epizod moich trampeczek.

ALE NIC NIE SZKODZI, BO PRZECIEŻ AH JAKIE TO BYŁY WIDOKI!

Mi się tam bardzo podobało! Igielne korytarze kuszą, aby wchodzić głębiej i głębiej. A nie spaceruje się łatwo, bo pod nogami jest istne gruzowisko skał. Odpaliliśmy drona i zrobiliśmy parę filmików z góry. Nie jesteśmy mistrzami latania, ale tymi ujęciami się bardzo jaram, więc zapraszam do obejrzenia mojego vloga (TUTAJ).

Droga powrotna z Putangirua Pinnacles, jak wspominałam, idzie przy korycie rzeki. Łazi się ciągle po skałach i parę razy musieliśmy przekraczać rzekę. A rzeczka wcale nie taka mała! Trzeba było przeskakiwać po kamieniach wystających z wody. Dla mnie to była trudność, bo zmysł równowagi nie za bardzo się u mnie rozwinął. Zresztą ta trasa to w ogóle nie wygląda jak trasa, parę razy się zastanawialiśmy, czy my dobrze idziemy, bo nie ma tam żadnych oznaczeń (a przynajmniej nie zaobserwowaliśmy). Całe szczęście jednak ostatecznie trafiliśmy na parking.

Putangirua Pinnacles

Putangirua Pinnacles – Złote Rady

Jeżeli mogę się powymądrzać, to idąc tam, ubierz się wygodnie. Załóż stabilny but i może weź kijek, jeżeli nie masz stabilnej ręki partnera w zanadrzu, a nie chcesz utopić swojej elektroniki albo swojego tyłka. Nakremuj się kremem z filtrem, bo pomimo igielnych szczytów, szlak jest bardzo odsłonięty, a słonko w Nowej Zelandii lubi grzać mocniej.

CAPE PALLISER

Skoro byliśmy już w okolicach, to postanowiliśmy się wybrać do Cape Palliser, które znajduje się jakieś 25km na wschód od Putangirua Pinnacles. To miejsce to już zupełnie jest nie po drodze. Tam droga się dosłownie kończy.

Cape Palliser pełni podniosłą funkcję najbardziej wysuniętego na południe punktu północnej wyspy! Leży bardziej na południe, niż niektóre miejsca południowej wyspy! Postanowiliśmy więc dostąpić tego zaszczytu i być najbardziej wysuniętymi na południe ludźmi na północnej wyspie. Żadne słowa nie opiszą tych emocji, jakie szargały nami w tamtym momencie. Duma, poczucie wyjątkowości i niepewność tego, co będzie dalej…

A tak serio, to w sumie nic tam nie ma. Latarnia, dużo schodów, żeby wejść na skałę na której owa latarnia się znajduje i to w sumie tyle. Aha! Po drodze widzieliśmy kolonię fok, ale zapomniałam zrobić fotkę, więc musisz uwierzyć mi na słowo 🙂 .

Cape Palliser

Podsumowując, jeżeli tam nie pojedziesz, to nic nie stracisz. A jeżeli pojedziesz, to doznasz fajnego, surowego, morskiego klimatu. Wiatr będzie dzielił Cię po policzkach, a Ty będziesz się zastanawiał/a za co te plaskacze. Mi się tam w sumie podobało. Nie zrobiłam jednak żadnych zdjęć, więc Cape Palliser możecie zobaczyć jedynie u mnie na filmiku, który znajduje się poniżej. Endżoj! 🙂

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *