Mount Cook – czyli najwyższy szczyt Nowej Zelandii

Mount Cook

Mount Cook, to kolejne miejsce, które znajduje się na każdej nowozelandzkiej liście must see. Pomijając fakt, że Góra Cooka dzierży status tej największej, to jeszcze dojazd i trek do niej należy do bardzo przyjemnych i łatwych, co tylko wzmaga popularność tego miejsca.

Po dniu spędzonym przy Lake Tekapo ruszyliśmy w kierunku Mount Cook National Park. Robiło się późno, więc od razu pojechaliśmy na camping – Lake Pukaki Reserve. Muszę przyznać, że to był jeden z ładniej położonych campów, na jakich przyszło nam spać. Mieliśmy panoramę na góry, w tym na Mount Cook oraz Lake Pukaki. Mogłoby być jeszcze piękniej, gdyby nie co chwile pojawiające się chmury, które sukcesywnie zasłaniały nam widoczki. Ale co ja będę marudzić… camping był darmowy i miał naprawdę spoko kible, jak na wersję bez spłuczki.

Lake Pukaki Reserve camping Nowa Zelandia
Widoczek z okna naszej samochodowej sypialni

Wyżej wspomniane chmury pokrzyżowały nam trochę plany na kolejny dzień. Chcieliśmy zrobić Hooker Valley Track, który prowadzi do punktu widokowego na Mount Cook, ale co to by były za widoki, skoro Góry Cooka by nie było widać…

Lake Pukaki
Widok na Lake Pukaki, Alpy Południowe i Mount Cook z campingu

Zmieniliśmy plany i w ten oto sposób wylądowaliśmy w Twizel!

Twizel

W związku z faktem, że to była nasza druga doba bez dostępu do prądu, postanowiliśmy przeznaczyć ten dzień przede wszystkim na podładowanie sprzętu, bez którego nasza egzystencja jest dość chwiejna. Świat zatrząsł się trochę w naszych posadach, gdy odkryliśmy, że lokalna biblioteka ze względu na okres świąteczno-noworoczny otwiera się dopiero po Nowym Roku.

Biblioteki to nasze główne miejsca pobierania mocy energetycznej jakby co.

Twizel, to nie jest duże miasteczko. Mieszka w nim trochę ponad 1200 osób i jeżeli chodzi o miejskie aktywności, to nie ma za bardzo co tam robić. W związku z zamkniętą biblioteką i totalnym brakiem planów na ten pochmurny dzień, każdy z niewielu sklepów w Twizel odwiedziliśmy conajmniej dwa razy. W takich momentach człowiek naprawdę docenia pogodę albo chociaż swobody dostęp do gniazdka z prądem.

Wpadliśmy na chytry plan skorzystania z prądu w lokalnych knajpkach. Niestety dwa bary, które były otwarte, nie miały dostępnego kontaktu dla gości. Inna z restauracji miała otworzyć się za 3 godziny… Musieliśmy zabawnie wyglądać z nosem przyklejonym do szyby lokalu, próbując zlokalizować, czy mają gniazdka w ścianach. Mieli! To co… czekamy!

Zrobiliśmy trzecią rundkę po otwartych sklepach, a potem dojrzeliśmy mopsa spacerującego po parku. Jesteśmy fanami mopsów, więc trochę połaziliśmy za psiakiem i jego grupą do momentu, aż zaczęli się na nas dziwnie patrzeć. Z braku laku usiedliśmy na skwerku w centrum miasta i postanowiliśmy czekać. W parku stała altanka, przyozdobiona świecącymi lampeczkami…

– Andy, patrz, tam są lampeczki, może jest tam kontakt?

– Ta jasne….

Podreptałam więc sama do altanki, bo Andy małej wiary wolał wysiadywać strategiczne miejsce, z którego miał widok na wyżej wspomnianą restaurację. Jak się zdziwił, gdy długo nie wracałam! Sama byłam zaskoczona, gdy weszłam do altanki, a tam widzę przedłużacz przyklejony do ściany, do którego podłączone były kable lampek. Niestety wszystkie gniazdka były zajęte, ale poniżej znajdował się jakiś starszy, altankowy kontakt. Włożyłam wtyczkę – telefon zawibrował, a na ikonce baterii pokazał się piorun! Zostaję tu! Andy przywiedziony moją długą nieobecnością, pojawił się w końcu w altance domagając się dostępu do gniazdka – Spadówa, to mój prund! Dogadaliśmy się ostatecznie i siedzieliśmy 1,5 godziny przyczajeni jak czajniki na altankowej ławeczce, nie wiedząc do końca, czy to co robimy jest “legalne”.

NO DOBRA JA TU GADU, GADU O ŁADOWANIU SPRZĘTU, A TY PEWNIE O MOUNT COOK I TASMAN GLACIER PRZYSZEDŁEŚ/PRZYSZŁAŚ POCZYTAĆ!

Mount Cook National Park

Kolejny dzień pogodowo był już bardziej łaskawy, udaliśmy się więc w kierunku Mount Cook National Park.

Park Narodowy Góry Cooka należy do Te Wāhipounamu, czyli do czterech nowozelandzkich parków narodowych wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO!!

Mount Cook National Park znajdował się 60 km od naszego campingu. Trasa wiodąca do tych terenów nie bez powodu jest zaliczana do jednych z najbardziej malowniczych w Nowej Zelandii. Z drogi rozpościera się widok na Alpy Południowe, w tym na Mount Cook, a z boku przez większą część trasy towarzyszą turkusy wody Lake Pukaki. Mowa o drodze numer 80, przy której znajduje się parę punktów widokowych. Zatrzymaliśmy się na jednym o nazwie Pukaki View Point i cyknęliśmy parę fotek Mt Cook. Całe szczęście, że to zrobiliśmy, bo gdy znaleźliśmy się już bliżej Góry Cooka, to… a zresztą, będzie o tym później…

Mount Cook Góra Cooka

Hooker Valley Track

Hokker Valley Track, to trasa, która prowadzi do punktu widokowego na Mount Cook. Szlak ma 5 km w jedną stronę, powrót odbywa się tą samą ścieżką, więc w sumie cała wyprawa ma 10 km. Trasa rozpoczyna się przy White Horse Hill Campground, który znajduje się na końcu Hooker Valley Road. W zimę droga ta może być nieprzejezdna, dlatego w takiej sytuacji do Hokker Valley Track trzeba dojść piechotą z Mount Cook Village. Trasa wtedy wydłuża się o 2,5 km w jedną stronę.

White Horse Hill Campground, to pole campingowe z dużym parkingiem. Parking jest darmowy, ale jeżeli chce się zostać na noc, to trzeba już uiścić opłatę. Obok znajdują się również darmowe toalety ze spłuczką. Z White Horse Hill Campground ruszają dwie trasy – Hooker Valley Track oraz Mueller Hut Route, która prowadzi do schroniska. Z owego schroniska roztaczają się panoramiczne widoki na Alpy Południowe… Planowaliśmy pierwotnie obrać tę trasę, ale tego dnia wyjątkowo nie chciało się nam iść pod górę, więc odpuściliśmy… Przynajmniej mamy solidny powód, żeby wrócić (tak to sobie tłumaczymy 😉 ).

Jeżeli chodzi o Hooker Valley Track, to trasa jest naprawdę łatwa. Poziom emerycki rzekłabym. Bez przewyższeń – różnica w poziomach to jakieś 125 m. Idealny szlak dla mnie, bo jeżeli już czytasz trochę mojego bloga, to wiesz pewnie, że nienawidzę łazić pod górę (ale i tak zawsze jestem pierwsza, żeby pchać się na górskie wyprawy, a potem marudzę). Trasa jest bardzo dobrze przygotowana. Prowadzi przez kładki i 3 podwieszane mosty, a widoczki są naprawdę piękne.

Hooker Valley Track
Hooker Valley Track
Hooker Valley Track

Hooker Valley Track kończy się przy lodowcowym jeziorze Hooker Lake, która ma jakieś 3 stopnie Celsjusza. Z tego punktu roztacza się naprawdę ładny widok na Mt Cook oraz pobliskie szczyty. Na końcu trasy porozstawiane są stoły piknikowe, więc można sobie przekąsić jedzonko w całkiem ładnej scenerii.

ALE!

Oczywiście, jak my się tam znaleźliśmy, to Góra Cooka postanowiła okryć się chmurami. Pozostawała w takim stanie przez kolejne 2 godziny – tyle tam czekaliśmy, aby się w końcu obnażyła…

Mt Cook Aoraki

Mount Cook

Mount Cook zwana również z maoryskiego Aoraki, to najwyższy szczyt Nowej Zelandii. Położony w Alpach Południowych, czyli w łańcuchu górskim, który ciągnie się przez 750 km wzdłuż południowej wyspy! Góra Cooka mierzy obecnie 3724 m, ale kiedyś była wyższa o 40 metrów! W latch 90-tych dwa razy osunęły się skały, co spowodowało, że Mt Cook, troche zmalała. Nadrabia jednak powoli stracony wzrost, ponieważ rocznie rośnie jakieś 7 mm. Wszystko przez to, że Góra Cooka leży na terenach, gdzie stykają się dwie płyty tektoniczne. Czyli za jakieś 570 lat, jeżeli dobrze pójdzie, Mt Cook osiągnie swój wcześniejszy wzrost.

Jeżeli chodzi o samą nazwę góry, to oczywiści pochodzi ona od nazwiska Jamesa Cooka, który był pierwszym europejczykiem, który postawił girkę na nowozelandzkich ziemiach.

Dla nas Mt Cook jak wspomniałam była średnio łaskawa. Jak już wylądowaliśmy na końcu trasy Hooker Valley Track, to wokół szczytu pojawił się ogon chmury.

Hooker Lake Mount Cook
– Odsłoni się, czy nie?! ; – Walić, cykamy fotę i wracamy.

Ciągle miałam wrażenie, że już za chwilę, już za chwileczkę Góra Cooka się nam objawi, że zaraz chmury przejdą dalej, ale niestety. Nie jestem ekspertem jeżeli chodzi o cyrkulacje powietrza, ale mam wrażenie, że te chmury krążyły sobie ciągle wokół góry. No trudno. Tradycyjnej fotki z Mt Cook nie udało się zrobić, ale złapaliśmy parę innych gdzieś po drodze.

Mount Cook Nowa Zelandia
Mt Cook Nowa Zelandia

Kolejnym miejscem, które planowaliśmy odwiedzić tego dnia był lodowiec Tasman Glacier, ale o tym już w kolejnym poście!

ZAPRASZAM DO OBEJRZENIA NASZEGO VLOGA Z WIZYTY U MOUNT COOK!

Share

2 komentarze

  1. 3 maja, 2022

    […] intensywnym dniu, w którym odwiedziliśmy Mount Cook i Tasman Glacier udaliśmy się na camping. Zatrzymaliśmy się w Ahuriri Bridge Campsite. Nic […]

  2. 20 listopada, 2022

    […] samego dnia, co odwiedziliśmy Hooker Valley Track i Mount Cook, ruszyliśmy również obejrzeć Tasman Glacier. Obie atrakcje zlokalizowane są w bliskiej od […]